Ponad pół roku temu zostaliśmy zaproszeni do wzięcia udziału w sesji fotograficznej do pisma Wnętrze i Ogród jednak ciągle coś stawało nam na przeszkodzie by się spotkać. W końcu we wrześniu mieliśmy prawdziwą przyjemność udostępnić nasze wnętrza fotografowi Arturowi Krupie, którego kadry możemy oglądać w aktualnym grudniowym wydaniu magazynu 6(33)2012 w dziale Wnętrze z wizytą - Tutaj czas płynie wolniej. Połączenie rustykalnej prostoty i ludowej
tradycji z dala od pędu wielkiego miasta. - serdecznie zapraszam i dziękuję całej Redakcji, szczególnie pani Dominice Wiewiórskiej - redaktor prowadzącej za przemiłą i profesjonalną współpracę nad tym materiałem. I wiem, że zabrzmi to dalece nieskromnie ale sesja jest przepiękna mimo, że nie przygotowywaliśmy się do niej wcale (zdążyłam upiec tylko ciasto dyniowe:)
W takich momentach jak ten dzisiaj czy dwa miesiące temu kiedy opublikowano zdjęcia na łamach Werandy Country zawsze nachodzi mnie jedna refleksja, że nie ma sensu ślepo podążać za wnętrzarskimi trendami tylko po to by być modnym i zgodnym z aktualnie panującym designem bo on jak każda moda po prostu minie. Ważne jest to by stworzyć taki klimat we własnym wnętrzu by mimo upływu lat wciąż czuć się w nim dobrze, a ewentualne zmiany nie powodowały drastycznego obciążenia naszych portfeli. Kiedy kilka lat temu planowałam nasze cztery kąty do głowy by mi nie przyszło by kierować się modą, przypodobać się innym a tym bardziej zabiegać o sesje, o których szczerze mówiąc nawet bym nie śmiała marzyć. Wiedziałam tylko jedno, że nasz dom musi być ponadczasowy bo nie stać nas zapewne będzie na częstą wymianę wyposażenia czy stylu wnętrza. I tak się stało, jednym styl rustykalny, prosty, z elementami drewna, kamienia, wikliny itd. szybko się znudzi i będą poszukiwać czegoś bardziej modern, dla nas to styl, w którym się wychowaliśmy i nie wyobrażamy sobie by być pod ciągłą presją zmian, nie mamy na to czasu w codziennym życiu po prostu. Są dzieci, praca, ogródek, codzienne troski - o ile mogę sobie przemalować jedną czy dwie szafki, uszyć pościel, zrobić wianek o tyle nie mam już potrzeby by wejść w posiadanie skórzanej kanapy za parę tysięcy złotych. Tym bardziej zadziwia mnie fakt i jednocześnie cieszy, że wciąż proponowane nam są sesje zdjęciowe choć tak dalece odbiegamy od panujących trendów. Kończąc ten przydługawy monolog - dobrze jest czuć się u siebie po prostu DOBRZE:)
W takich momentach jak ten dzisiaj czy dwa miesiące temu kiedy opublikowano zdjęcia na łamach Werandy Country zawsze nachodzi mnie jedna refleksja, że nie ma sensu ślepo podążać za wnętrzarskimi trendami tylko po to by być modnym i zgodnym z aktualnie panującym designem bo on jak każda moda po prostu minie. Ważne jest to by stworzyć taki klimat we własnym wnętrzu by mimo upływu lat wciąż czuć się w nim dobrze, a ewentualne zmiany nie powodowały drastycznego obciążenia naszych portfeli. Kiedy kilka lat temu planowałam nasze cztery kąty do głowy by mi nie przyszło by kierować się modą, przypodobać się innym a tym bardziej zabiegać o sesje, o których szczerze mówiąc nawet bym nie śmiała marzyć. Wiedziałam tylko jedno, że nasz dom musi być ponadczasowy bo nie stać nas zapewne będzie na częstą wymianę wyposażenia czy stylu wnętrza. I tak się stało, jednym styl rustykalny, prosty, z elementami drewna, kamienia, wikliny itd. szybko się znudzi i będą poszukiwać czegoś bardziej modern, dla nas to styl, w którym się wychowaliśmy i nie wyobrażamy sobie by być pod ciągłą presją zmian, nie mamy na to czasu w codziennym życiu po prostu. Są dzieci, praca, ogródek, codzienne troski - o ile mogę sobie przemalować jedną czy dwie szafki, uszyć pościel, zrobić wianek o tyle nie mam już potrzeby by wejść w posiadanie skórzanej kanapy za parę tysięcy złotych. Tym bardziej zadziwia mnie fakt i jednocześnie cieszy, że wciąż proponowane nam są sesje zdjęciowe choć tak dalece odbiegamy od panujących trendów. Kończąc ten przydługawy monolog - dobrze jest czuć się u siebie po prostu DOBRZE:)
A panu Arturowi dziękuję stokroć szczególnie gdyż by do nas dojechać nadłożył dziesiątki dodatkowych km bo GPS zaprowadził go do miejscowości o takiej samej nazwie jak nasza tyle, że na drugim końcu Polski:)
Tak się jeszcze jakoś zbiegło, że w tym samym czasie co w/w sesja ukazała się także wzmianka o moim skromnym blogu w Numerze Specjalnym Mojego Mieszkania traktującego o dekoracjach świątecznych. Mam przyjemność widnieć w dziale Blogowisko obok moich blogowych koleżanek, min. Asi z Green Canoe, Ity, czy Ushii. To dla mnie kolejne zaskoczenie, bo moja aktywność blogowa czy umiejętności fotograficzne są dosyć ograniczone i nie sądziłam, że będą na tyle ciekawe by móc je pokazywać szerzej, a jednak może ktoś skorzysta:)
Pozostając w temacie wnętrzarskim - w końcu dorobiliśmy się prostej, drewnianej biblioteczki, która szczelnie wypełniła kąt w tzw. małym holu pomiędzy dwiema łazienkami. Ta część domu była do tej pory niewykorzystana, a dosyć pojemna bo do regału weszła nam większość książek i albumów na zdjęcia. Półkę posiadamy dzięki uprzejmości naszego serdecznego kolegi Piotra, który stolarzem nie jest ale stolarką się pasjonuje co udowodnił pieszcząc i dopracowując każdy szczegół regału przez wiele tygodni. Wszystkie drewniane elementy wykonał zupełnie sam, nie ma w regale tzw. gotowców z marketów budowlanych, to regał z duszą, taki jak chciałam i taki jak sobie wymarzyłam:) Piotrze -dziękujemy!
Do tej części domu dociera jedynie niewiele światła z salonu stąd fotki dosyć ciemne.
Chwaląc się jeszcze nie sposób nie wspomnieć o mojej wygranej w ostatnim Candy u Scraperki, której serdecznie dziękuję za piękną przesyłkę! W Candy biorę bardzo rzadko udział, z prostej przyczyny - braku czasu nawet na odwiedzenie Waszych blogów i nie dosyć, że do Candy zgłosiłam się na ostatni moment, wpisałam się nie w tym poście co trzeba to jeszcze go - WYGRAŁAM! Bardzo się cieszę, bo cukierasy są przednie!
To tyle nowinek na dziś, uciekam do codziennych zajęć a pogodę za oknem mamy cudną, aż trudno uwierzyć, że żegnamy już listopad!
Uściski!!!!