Obserwatorzy

środa, 31 sierpnia 2011

Kilka sierpniowo - wrześniowych migawek z ogrodu

Dziś kilka fotek z naszego już wrześniowego ogrodu, który o tej porze roku jest chyba najpiękniejszy. Odpowiadając na Wasze prośby podzielę się kilkoma spostrzeżeniami odnośnie roślin, które u nas przetrwały i polecę książki dla początkujących ogrodników takich jak ja:)
Aby uściślić nieco zakres tematu: mieszkamy praktycznie na samej glinie a więc post będzie dotyczył głównie tych roślin, które radzą sobie z takim podłożem. Poza tym, mamy bardzo wysoki poziom wód gruntowych stąd o budowaniu piwnic też musieliśmy zapomnieć i nieco podnieść fundamenty całego domu modelując spad działki tak by woda z niej szybko spływała. Nie będę tu również nadmieniać ile drenów idzie przez działkę i jakie kłopoty mieliśmy z oczyszczaniem okolicznych rowów bo to już zupełnie inny wątek:(
Te rośliny, które widać na poniższych fotkach mają 3-4 lata, to front domu, strona północna gdzie w wielu miejscach rośnie już mech. Tutaj chciałam aby w większości rosły rośliny zimozielone  bo  to główne wejście do domu więc nawet zimą jest w miarę przyzwoite. Są tam jak już kiedyś wypominałam przede wszystkim: pierisy, berberysy, płożące jałowce rozesłane Nana, świerki Inversa szczepione na pniu, róża Tommelise na pniu oraz cyprysik Pendula o pięknym płaczącym pokroju, wszystko to by zachować wrażenie piętrowości na rabacie. Rolę wypełniacza pustych przestrzeni roślin szczepionych na pniu stanowi tutaj kocimiętka  Faassena. Pomiędzy tym wszystkim rosną i kwitną  od wiosny do późnej jesieni jednoroczne maleńkie begonie:

 Polecam Wam szczególnie berberysy, jest już ich taka ogromna ilość w handlu, że każdy znajdzie coś dla siebie, są absolutnie bezproblemowe w uprawie; my mamy berberysy przebarwiające się jesienią od krwisto czerwonego koloru aż  do wręcz różowego oraz żółte, odmiana Aurea w tle na tzw. łezce. Koło niego jałowiec sabiński Variegata z kremowymi plamkami  a za nim różaneczniki z zawiązanymi już pąkami kwiatowymi na przyszły sezon a tuż za nimi świerki serbskie, które mają co  najmniej pół metra przyrostów rocznie. Berberysy tnę corocznie bardzo mocno dzięki czemu rzecz jasna gęstnieją.

 Absolutnie serce moje podbiła bylina, o której już też wspominałam kiedyś a teraz po kilku miesiącach uprawy mogę to z czystym sumieniem potwierdzić, to KOCIMIĘTKA! Kupiłam 3 maleńkie sadzonki, a dziś wielokrotnie zwiększyła swoją objętość i zdominowała inne rośliny.Polecam ją szczególnie do nasadzeń na rabaty jako wypełnienie pustych miejsc. Rośnie ekspresowo i non stop kwitnie:) I wbrew temu na co wskazuje jej nazwa "nasze" koty nie mają zwyczaju się w niej tarzać:)

Na kilku poniższych fotkach byliny na rabacie kwiatowej, którą zrobiliśmy w tym roku:
rudbekia niezastąpiona w prawie każdym wiejskim ogródku z otoczką z jednorocznych studentek:)


Poniższe zdjęcia robiłam niestety w zbyt ostrym słońcu i są jakie są ale koniecznie chciałam pokazać bylinę o nazwie nachyłek okółkowy, którą zasadziłam w podobnym terminie jak kocimiętkę, sztuk trzy i która również rozrosła się parokrotnie zasłaniając prawie całkowicie rosnącą za nią szałwię. Polecam ją bo kwitnie non stop do końca września. Przed nią posadziłam (te ledwo widoczne niebieskie kwiaty) bodziszki, które też pięknie się przyjęły.

Świetnie urosły także cynie wysiane z nasionek a na zdjęciu pod nimi kremowe i różowe dalie, zakupione w Biedronce za parę złotych, przemarzły w maju podczas jednej nocy, odbiły i kwitną nieprzerwanie już ponad miesiąc.  Mają około 1,5 m wysokości i kwiaty wielkości dłoni. Bulwy dalii wykopuję na zimę i przechowuję w domu.
,


Wspomniana już rabata widoczna z tarasu: składa się głownie z roślin o tonacji żółto, kremowo - pomarańczowej: dalie, studentki, rudbekie, nachyłki i cynie.

Na tarasie najprzyjemniej jest późnym popołudniem, sezonowe kwiaty już w pełni rozbujały, powoli żywot swój kończy lobelia:( Ostały się jeszcze wszystkie pelargonie i surfinie natomiast kilka niecierpków jakie miałam w tym roku całkowicie pożarła chyba jakaś choroba bo wszystkie uschły, bynajmniej nie z braku wody:(
Po raz drugi kwitną nam wszystkie róże, pnące, rabatowe i nowo posadzone okrywowe przy płocie koło drogi. Przez całe lato były systematycznie pryskane na mszyce ale i okazjonalnie na czarną plamistość.
Te ciemne liście w tonacji bordowej na pierwszym planie poniżej to krzewuszka Aleksandra, tez już po drugim kwitnięciu.
Jednoroczne rośliny do uprawy doniczkowej zakupuję corocznie u tego samego, jednego producenta. Szczególnie mowa tu o pelargoniach, heliotropach czy popularnej komarzycy (Plectranthus). Natomiast pojedyncze sadzonki begonii, surfinii czy kocanki, szczególnie mojej ulubionej o żółto-cytrynowych liściach kupuję już okazjonalnie, zdarza się że nawet w supermarkecie. Nie ukrywam, że takiej ilości roślin balkonowych jak w tym roku nie mieliśmy od dawna a zostały zakupione na potrzeby sesji.

 Bardzo lubię heliotropy, szczególnie za ich migdałowy zapach, który przyciąga mnóstwo motyli:) O nich po raz pierwszy dowiedziałam się właśnie dzięki książkom Mai Popielarskiej

Na tym małym parapecie na tarasie ku uciesze bardziej Franka  niż mojej codziennie wysiadują okoliczne kocurki:) Ta begonia która jest na poniższej fotce została również kupiona w Biedronce - nie wierzyłam, że się uchowa bo wszystkie begonie jakie próbowałam dotychczas uprawiać zawsze gniły w donicach. A tu proszę, rośnie i kwitnie jak oszalała już od maja.


Wejście na taras od strony warzywniaka corocznie obsiewam nasionkami nasturcji, które zbieram późną jesienią i suszę na następny rok. Jednocześnie stanowią one obwódkę ogródka warzywnego wespół z nagietkami, które już dawno są ususzone lub "utopione" w mydełkach:)
 
W tym roku trochę za późno wysiałam nasiona dyni, przeróżnych jadalnych, ozdobnych, patisonów i dlatego albo dopiero kwitną albo zawiązują owoce. Mają czas do pierwszych przymrozków!

wychodzą daleko za płot ale na szczęście mamy wyrozumiałych sąsiadów
 Jeszcze troszkę zdjęć z obejścia naszego Słoneczka
 Tu w oknie łazienki wisi wianek z gipsówki, która została mi po jakimś bukiecie

Na kilku zdjęciach powyżej widać pnący się po płocie winobluszcz trójklapowy, to rewelacyjne pnącze pokrywające duże płaszczyzny w dosyć szybkim tempie. Posadziłam jedną sadzonkę przy bramie, w pierwszym roku rosła słabo, dziś po 2 latach roślina zakryła już sporą część płotu i weszła na skrzydła bramy. Charakterystycznymi przylgami przyczepia się do podłoża na tyle mocno, że naprawdę trudno je oderwać co ma swoje zalety przy silnych wiatrach a takie tu mamy non stop:( Pięknie przebarwia się na jesień.

Pamiętacie moje hortensje zakupione w maju? One nadal kwitną!!! Część kwiatów zostawiałam do dekoracji, z części uplotłam wianek a one znów kwitną po raz drugi, nadal w donicach ale zostaną przesadzone do gruntu z nadzieją, że nie zamarzną tej zimy...

Pozostając w temacie hortensji - poniższe zdjęcie to ściana z oknem w kuchni a na niej po lewej stronie pnie się hortensja pnąca:) Zasadziłam ją chyba 2 lub 3 lata temu - świetnie rośnie, lubi półcień więc jest na dobrym stanowisku, jest systematycznie podlewana ale ..... nie kwitnie:( Czy jest to prawda, że zakwita dopiero po 3 latach od zasadzenia? Wiecie coś na ten temat, będę wdzięczna:)
 Funkie tez już przekwitły ale zostały piękne liście. Pomiędzy nimi jasnota plamista, która jest tak ekspansywna, że musiałam ją przyciąć prawie do zera, po miesiącu znów jest taka jak poniżej na fotce:
Bardzo łatwe w uprawie są również żurawki dostępne w handlu w olbrzymiej gamie kolorów, które świetnie komponują się z funkami lub razem w grupie:

Całkowitą porażkę w moich ogrodowych poczynaniach odniosłam w uprawie powojników. Sadziłam już kilka odmian, wszystkie zostały zaatakowane przez uwiąd powojników i rzecz jasna padły. Wychodzę z założenia, że jeśli w danym ogrodzie pewne rośliny z przeróżnych względów nie chcą rosnąć nie podejmuję  się już kolejnych prób ich uprawy, bynajmniej nie z lenistwa lecz ze zwykłego braku czasu. W tym roku dałam sobie jednak ostatnią szansę dla powojników: przygotowaliśmy już idealne wręcz stanowisko dla poniższego clematisa, ma wszystko co mieć powinien, osłoniętą od światła podstawę, rośnie w dole 2x większym od niego z drenażem itd. itp. Zakwitł! Aż jednym kwiatem! To już coś, zobaczymy jak będzie w przyszłym roku.

Na dzień dzisiejszy trwają jeszcze pewne prace budowlane w ogrodzie, o których pewnie napiszę jak już będzie o czym:) Zakładam także wrzosowisko na pasie kilku metrów przy podjeździe do wiaty na samochody. Wrzosowisko owe jest o tyle pracochłonne, że wymaga praktycznie całkowitej wymiany podłoża,  bo tam gdzie ma być jest taka glina, z której spokojnie można by garnki lepić. Wymieniamy więc sukcesywnie i sadzimy wrzosy. Za nimi rosną już wrzośce, które zasadziłam na wiosnę, po przekwitnięciu w lipcu ścięłam ile się dało co poskutkowało tym, że teraz mam duże, zielone poduszeczki gotowe na przyszły sezon. Tłem dla wrzośców i wrzosów są cisy zasadzone jakieś 3 lata temu. Moje wrzosowisko pokażę dopiero jeśli przezimuje i rozrośnie się w miarę przyzwoicie:)
 Za domem jak już kiedyś pokazywałam mamy mini ogródek warzywny. Po nieudanych doświadczeniach z sałatą, kapustą, marchewką często zjadanych przez wszelakie szkodniki uprawiamy już teraz tylko to co zawsze się udaje: jest małe poletko truskawek, sporo natki pietruszki, melisa, ogromna ilość mięty, szczypiorku, kalarepki i cukinie, których jest naprawdę dużo. Praktycznie co drugi dzień coś zrywamy na obiad:)
Miętę suszymy, pijemy napoje, rozdajemy rodzinie lub robimy sadzonki dla znajomych.
Czasem pytacie co robi Franek kiedy ja działam w ogródku czy kuchni - a no na tyle ile się da włączamy go w te wszystkie prace, jeśli coś mu się akurat spodoba jak np. mycie warzyw i ziół to mamy problem z głowy na jakieś pół godziny, jeśli nie ..... bywa różne ale generalnie jest chętny do pomocy:) Przy pracy wymagającej spędzenia kliku godzin w ogrodzie możemy zawsze liczyć na pomoc rodziców przy opiece nad Frankiem.
 
Prosicie także o pozycje książkowe z jakich korzystałam przy zakładaniu ogrodu. Dziewczyny drogie, to co poniżej to jedyne książki jakie mam i szczerze mogę powiedzieć, że w zupełności wystarczające jak dla początkującego ogrodnika. Absolutnie zachęcam do kupna pozycji polecanych przez Związek Szkółkarzy Polskich:
Ten poniższy katalog roślin to książka, z którą przez długi czas chodziłam nawet spać:) Znajdziecie tam niemal wszystkie byliny, krzewy i drzewa uprawiane w Polsce z dokładnymi opisami ich wymagań, rozmiarów, okresem kwitnienia opatrzonych zdjęciami i przykładowymi aranżacjami ogrodowymi. Mnóstwo bylin w naszym ogrodzie zasadziłam dzięki tej książce. Wiem, że jest już nowsze, jeszcze lepsze wydanie poniższego katalogu na rynku:
I zapewne znane Wam pozycje Mai Popielarskiej, napisane lekko, przejrzyście z mnóstwem zdjęć. Moja rabata z funkami, jasnotą plamistą i tojadem została żywcem przeniesiona z jej książki w teren:). Niedawno również organizowałam rabatę z dąbrówką rozłogową (polecam jako rewelacyjną roślinę zadarniającą, np. zamiast trawnika), anemonami i bodziszkami także z aranżacji Mai.

Te kilkaset metrów ogrodu, które mamy wokół domu wymaga stałej pracy ale w miarę upływu czasu obserwuję, że dobrze przemyślane rozwiązania procentują i ograniczają czas spędzony na chociażby plewieniu, którego oboje delikatnie mówiąc nie lubimy. Dla przykładu, gdzie można stosujemy geowłókninę i przysypujemy albo korą sosnową albo korą kamienną o tyle lepszą, iż nie ucieka nam na  okoliczne pola przy większym wietrze bo u nas wieje mam czasem wrażenie 24h na dobę:( Problem stanowią jedynie rabaty z kwiatami jednorocznymi, których bulwy muszę wykopywać na jesień, np. mieczyki, dalie. Tutaj żadne z tych rozwiązań się nie sprawdza i pozostaje to nieszczęsne plewienie. W miejscach, gdzie trudno wjechać kosiarką lub mogłaby ona uszkodzić rosnące tam rośliny sadzę niskie byliny zadarniające jak np. dąbrówkę rozłogową, barwinek czy trzmielinę, która udaje się naprawdę wszędzie:) Z rozłóg dąbrówki w tym sezonie zrobiłam kilka nowych sadzonek, które szybko się przyjęły i pokryły kilka kolejnych centymetrów ziemi.
Mam nadzieję, że tym postem choć w niewielkim stopniu pomogłam w ewentualnym wyborze łatwych w uprawie roślin. Oczywiście to nie wszystko co tam sobie u nas rośnie:) Wszystko co wiem, wiem tylko i wyłącznie z własnego doświadczenia opierając się na w/w książkach, kiedy sadziliśmy pierwsze roślinki byłam tak samo "zielona" jak one:) Nasz ogród nie jest jakimś pokazowym ogrodem, wymuskanym z rzadkimi okazami wymagającymi jakiejś szczególnej ekspozycji. Nie spędzamy w nim także każdej naszej wolnej chwili i nie jest on także w centrum naszego zainteresowania lecz dbamy o niego na tyle na ile pozwala nam praca zawodowa, czytaj: wolny czas:) Przeważnie są to sobotnie zrywy (a dla mnie czas wakacji), w trakcie których przycinamy, plewimy, opryskujemy, sadzimy. To zwyczajny, prosty ogródek,  który daje wiele radości kiedy rośliny rosną jak trzeba, i z którego możemy czerpać satysfakcję  bo tworzymy go od samego początku sami, znamy każdą roślinę z osobna, o której zawsze możemy coś powiedzieć.
Tymi wrześniowymi akcentami żegnam się na jakiś czas bo w wir pracy w szkole wpadłam już jak śliwka w kompot i nie ma zmiłuj się!
PA!