Obserwatorzy

wtorek, 19 lutego 2013

Chrzcinowo:)

Początek roku nie był dla nas zbyt łaskawy, długo chorowaliśmy na wyjątkowo paskudną grypę, której powikłania niestety odczuwamy do dzisiaj. Grypa dopadła całą naszą rodzinę, począwszy od nas skończywszy na babciach, ciotkach i wujkach - jedyną osobą, która grypie się nie dała jest Kalina, głównie dzięki temu, że jest karmiona piersią. Nie ominęły jej za to bolesne kolki i inne niemowlęce przypadłości przez które dwukrotnie wylądowaliśmy w szpitalu. Na szczęście obecnie jest zdrowa. Ja natomiast najzwyczajniej w świecie jestem wyczerpana! Chylę czoła przed kobietami mającymi dwójkę, trójkę i więcej dzieci, które potrafią pogodzić ich wychowywanie, dbanie o dom z pracą zawodową - ja ledwo co się ogarniam z dwójką, a sama już powoli wyglądam jak Zombie:( 
Przez te nasze choróbska, które trwały nieprzerwanie od dwóch miesięcy opóźniliśmy jeden z najważniejszych dni w życiu Kaliny czyli dzień przyjęcia Chrztu Świętego. Dziś na blogu parę ujęć z dekoracji na tę okoliczność. Przyjęcie zorganizowaliśmy w domu, z najbliższymi, było domowo i ciepło:)
Większość z dekoracji uprzedzając Wasze pytanie zakupiłam tutaj, (polecam - ekspresowa i miła obsługa) szczególnie efektownie prezentowały się poniższe kule papierowe, z którymi jednak jest trochę roboty ale warto było:)


Tą baby girl postawiłam na torcie:)



Każdy z gości otrzymał na pamiątkę taki malutki papierowy wózeczek z podziękowaniami i czekoladowym miętusem w środku:)

Całkiem łanie prezentowały się na stole małe perełki, pseudo diamenciki, które pięknie mieniły się w świetle


I porzeczkowa nalewka własne produkcji:)
Takiej uroczystości nie wyobrażam sobie bez naszych małych ciasteczek, znów poratowała mnie moja Mama -dla mnie ich pieczenie obecnie wciąż jest czynnością nierealną, ograniczam się jedynie do szybkich ciast. 
Ubranko Kaliny - bo przecież Królowa jest tylko jedna!:)

Fragment kartki - zaproszenia na Chrzest, dla zainteresowanych - zakupiłam tutaj  
I znów polecam - miła pani doradza w sprawie tekstu, czcionki, kolorów a samo zamówienie i dostarczenie przesyłki pod moje drzwi zajęło jedną dobę!
 
Poniżej to już nasza pamiątka dla Kaliny, odkąd zobaczyłam ją po raz pierwszy na blogu Ateny wiedziałam, że kiedyś dokonam zamówienia. Zdjęcie nie pokazuje tego wyraźnie ale obrazek jest w ramce ze szkłem i jest niezwykle precyzyjnie wykonany, zresztą jak wszystko co wychodzi z rąk Ateny (dokonałam u niej już następnego zamówienia ale o tym wkrótce:)

A tutaj lalka Tilda, a właściwie sobowtór mojej położnej:) W taki sposób chciałam podziękować kobiecie, dzięki której poród Kaliny był niesamowitym przeżyciem i wbrew zapewnieniom lekarza, że potrwa całą noc jeśli nie dłużej, urodziłam w trzy godziny:) Karolino - dziękuję! A Tildową położną z Kaliną w rękach i prezentem - różowym misiem dla naszego dzieciątka uszyła dla mnie jagna, która wykonała ją na podstawie zdjęcia jakie jej przesłałam:) 

Na sam koniec sprawczyni naszych nieprzespanych nocek, które rekompensuje swoim boskim bezzębnym uśmiechem, fałdkami na nóżkach i rączkach, rozwichrzoną czuprynką na głowie i słodkim gaworzeniem o 6 nad ranem:)


To tyle na dziś i pewnie na następne tygodnie bo chyba jakaś kiepska jestem jednak w pogodzeniu  wszystkich domowych spraw by w miarę systematyczny sposób móc prowadzić jeszcze bloga, z którego na pewno nie zrezygnuję bo.....niedawno dowiedziałam się, że dostanę środki na realizację pewnego projektu, o którym myślę już od lat:) Mam nadzieję, że za jakiś czas jednak się ogarnę i gdzieś pomiędzy pampersami, obiadami, spacerkami, lekarzami itd. itp. znajdę czas na to o czym marzę:) Obiecuję, że wkrótce się zdradzę z moimi zamiarami.
Tymczasem do następnego!
Uściski ślę i uciekam bo Kalina ma już oczy jak pięć złotych!