Ostatnio łapię się na tym, że robię kilka rzeczy na raz jakbym podświadomie bała się, że zabraknie mi czasu a tyle planów i projektów mam jeszcze w głowie..... (nie mówiąc już o codziennych zajęciach domowych).
Jest to poniekąd wytłumaczalne bo za blisko 3 tygodnie rozpoczynamy przygotowania do nowego roku szkolnego, o którym już gdzieś tam powoli myślę i się zawodowo organizuję. Stąd korzystam jeszcze jak mogę z wolnych chwil i staram się robić wszystko to na co prawdopodobnie wkrótce zabraknie mi czasu.
Jest to poniekąd wytłumaczalne bo za blisko 3 tygodnie rozpoczynamy przygotowania do nowego roku szkolnego, o którym już gdzieś tam powoli myślę i się zawodowo organizuję. Stąd korzystam jeszcze jak mogę z wolnych chwil i staram się robić wszystko to na co prawdopodobnie wkrótce zabraknie mi czasu.
Dlatego też dzisiejszy post nie będzie tematyczny jak ostatni o mydełkach ale o wszystkim po trochu i żywię głęboką nadzieję, że się nie zanudzicie czytając ostatnie wpisy:(
Przede wszystkim wciąż piekę a czynność ową w przeciwieństwie do gotowania uwielbiam, a gdy tylko pojawiły się pierwsze papierówki nie mogłam sobie odmówić rustykalnej tarty z jabłkami i cynamonem. Nigdy jej wcześniej nie piekłam, trochę się przeraziłam, że taka niska ale jak twierdzi Dorotus taka właśnie ma być. Wyszła cudowna!
Jedyny minus - jest stanowczo za mała:(
Poza tym SZYJĘ!!!
Tzn. uczę się:)
A zaczęło się tak:
kilka tygodni temu poprosiłam moją Panią Nelę (tą samą, która szyła mi abażury do domu i wiele, wiele innych drobiazgów) o uszycie torby na plażę. Oczywiście uszyła jak chciałam ale na tym się nie skończyło. Kiedy przyszłam ją odebrać, razem z moją Teściową bez mojej wiedzy przygotowały mi maszynę do szycia z potrzebnymi akcesoriami i zaczęła mnie uczyć:) Tak jak stałam, z biegu zaczęłam "szyć":) 2h zajęło mi nawlekanie nici i zrozumienie na czym polega działanie bębenka:(
Po 3h uszyłam coś co miało być woreczkiem:)
Tak sobie myślę, że p. Nela miała już po prostu dosyć mojego wiecznego biadolenia by mi coś uszyła i sama postanowiła mnie usamodzielnić w tej dziedzinie:)
Po 3h uszyłam coś co miało być woreczkiem:)
Tak sobie myślę, że p. Nela miała już po prostu dosyć mojego wiecznego biadolenia by mi coś uszyła i sama postanowiła mnie usamodzielnić w tej dziedzinie:)
Byłam uszczęśliwiona! Dostałam "w spadku" starego Łucznika, na którym nadal się uczę ale jak wczoraj po raz setny wyleciał mi bębenek zdecydowałam się na zakup nowej, prostej maszyny dla takich laików jak ja:) Czekam na nią właśnie.
Co uszyłam - mój pierwszy samodzielny woreczek lniany na chleb z własnym haftem - błędów jest sporo ale radość ogromna:) Teraz chylę czoło przed wszystkimi szyjącymi Dziewczynami z zaprzyjaźnionych blogów bo jak patrzę na Wasze cuda to nie mogę się nadziwić jak Wy szyjecie, że to wszystko takie RÓWNE!!!?
Mój debiutancki woreczek na chleb (z własnym chlebem:)
Kolejny woreczek z motywem wykonanym w technice bluework (korzystam z darmowych motywów bluework i redwork np.tutaj). Ten motyw dziewczynki w czepku jest moim ulubionym i mogłabym go powielać w nieskończoność. Haftowałam tym sposobem po raz pierwszy, do tej pory jedynie krzyżykami.
Poza tym uplotłam wianek z moich hortensji, które przez całe 3 miesiące kwitły w doniczkach tak jak je kupiłam na promocji w Auchan:) Teraz planuję je wysadzić do ogrodu i zobaczymy czy się przyjmą.
W międzyczasie powstał także wianek z jarzębiny, który wisi w kuchni
Pozostając w temacie roślin, w ogrodzie w pełnym rozkwicie od kilku dni pozostają mieczyki, kwiaty które jako pierwsze posadziłam 4 lata temu na naszej działce. Cebulki co roku sadzę na wiosnę do gruntu, a jesienią zbieram na przechowanie.
Co roku jest ich także coraz więcej bo cebulki rodzą kolejne:)
Na koniec jeszcze małe zamówienie - zawieszka do pokoju Franka, którą zrobiła dla nas Daria.
Dziękujemy jeszcze raz serdecznie bo ogromnie nam się podoba!
Zakupiłam jeszcze kilka gadżetów to kuchni ale na to planuję przeznaczyć osobny post.
Chciałam jeszcze przypomnieć o odbywającym się aktualnie Tygodniu Kultury Beskidzkiej (szczegóły tutaj), o którym sama zapomniałam (dziękuję Kasiu, że mnie na czas uświadomiłaś!).
Byliśmy w niedzielę w Wiśle na otwarciu - kto obserwuje moje skromne wpisy wie, że pałam miłością wielką do góralskiej muzyki, a więc jak na scenę wyszły dzieci z Rajczy i zaczęły grać na skrzypcach - pobeczałam się jak bóbr...Nasz Franek też:)
Pozdrowienia!
O rany, ale dużo fajnych rzeczy dzisiaj! Jak tak oglądam, to dochodze do wniosku, że Ty kobieta samowystarczalna jesteś - wszystko sama; chleb, ciasto, szycie, kwiaty, wianki, wyszywanie... Anioł, nie kobieta!
OdpowiedzUsuńMasz piękny dom, po zdjęciach z kominkiem zżera mnie zazdrość! Acha, a na widok tarty dostałam ślinotoku! Chyba Cię przestanę lubic, bo jedzenie ciastek o północy chyba jest niedozwolone?! Idę na przegląd półki ze słodyczami - przez Ciebie ;D
sliczny ten woreczek z niebieska dzewczynka,przepiekny,szycie to jest zycie jak juz ktos powiedzal .no reszta tez nenajgorsza zwlasza te wianki zazdroszcze .masz oko do peknosci
OdpowiedzUsuńwidzę, że w tych wymyślaniach coby tu jeszcze zmajstrować to nie jestem odosobniona - :)))
OdpowiedzUsuńtez mnie szarpie i czas mógłby się łaskawie rozciągnąć ;))) - szyj kochana, bo to daje duza satysfakcje, ja się rozwiodłam z maszyna na długie lata i to była.... głupia decyzja - ot tylko tyle, wyszłam z wprawy i teraz żałuję, ale staram się nadrobić stracony czas, hafty popełniam regularnie to zachęcam bo pięknie wyszły Tobie ;))), działaj i pokazuj, bo zachęcasz do pracy, a ciastko - cox!!
pozdrawiam cieplutko
MAGDALENKO O JAKICH TY NUDACH PISAŁAŚ...KAŻDA RZECZ TU FASCYNUJĄCA....A WORECZKI PIĘKNE...I RÓWNIUTKO POSZYTE...OJ MASZ TY TALENT!!!!DZIĘKI ZA LINK DO WZORKÓW...LECĘ POPATRZEĆ,BO MI SIE BARDZO PODOBAJĄ.....A CHLEBUŚ I CIASTO PACHNIE AZ TU-POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńKochanie!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia:) Pięknie szyjesz, nawet jeśli to początek to wychodzi cudnie!!!!
Aż strach pomyśleć co będzie dalej jak początek tak dobry:)
Zjadłam ekran tak na marginesie:)
Ściskam:)
Bardzo się cieszę, że się zabrałaś za szycie. To przydatna umiejętność. Co do równych ściegów to narysuj sobie na kartce papieru różne linie, koła, esy-floresy i szyj po śladzie "na sucho" samą igłą bez nici. Trochę to przypomina książeczki dla dzieci uczących się pisać, ale wyrobi Ci rękę i potem szwy nie będą krzywe.
OdpowiedzUsuńTwoje wianuszki też bardzo mi sie podobają. Hortensjowy też mam i wisi na drzwiach od sypialni. Ciasto wyglada przepysznie. Ja przez ostatnie weekendy piekę prócz ciasta czekoladowego, szarlotkę, ale z gotowych jabłek na szarlotkę z Lidla polewam je tylko z miodem spadziowym bo mój mąż je uwielbia.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czego uczysz. ja też już o roku szkolnym myślę bo Dominik do zerówki idzie.
Woreczki prześliczne. Podziwiam.
A pytałaś o tkaninki z mojego urodzinowego posta. Kupiłam je w Tk maxx. To ściereczki z serii Geranium. Do tego były jeszcze obrusy, fartuszki i śliczne talerze płytkie duże i głębokie.
Uwielbiam Twoje zdjęcia jest zawsze na nich taki spokój i sielskość:)
OdpowiedzUsuńTarta wygląda cudnie, a wianki są śliczne:) Muszę się dziś wybrać na szaberek po jarzębinę:)
Szyj bo to daje mnóstwo frajdy, ja uszyłam ostatnio swoją pierwszą sukienkę! A woreczek na chleb muszę zgapić...
Ściskam Madziu:)
Ależ miły pościk...
OdpowiedzUsuńAle po kolei:
1. tarta wygląda bardzo smakowicie ;)
2. takie piękne woreczki uszyłaś i narzekasz???
3. hortensje - bajka
4. wianek z jarzębiny - też taki chcę (będę dzisiaj szukać jarzębinowego drzewka)
5. mieczyki - też bardzo lubię ;)
6. czekam na więcej !!!
Pieknie U Ciebie...
OdpowiedzUsuńChcialabym sie nauczyc szyc,maszyna po babci jest u mnie na strychu tylko takiej Pani Neli brakuje coby mnie pokazala czym to sie je:))
Pozdrawaiam
Czesc Madziu jak ja dawno u Ciebie nie byłam..:))Przez pierwsze miesiące ciąży odrzucało mnie od komputera, ale nareszcie jest lepiej;)) A tu takie cudne fotki i widzę urlop nad morzem udany-śliczne zdjęcia;))Wpadne wieczorkiem do ciebie na dłużej to pooglądam spokojnie, bo teraz lece robić obiadek;)zapraszam do mnie na najnowszy post, po bardzo długiej mojej nieobecności blogowym świecie;) buziaki
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda smakowicie. Ja również wolę piec niż gotować. Zakochałam się również w woreczku z dziewczynką. Jako dziecko haftowałam takim stylem i widzę, że to powraca. A wianek z jarzębiny jest przepiękny. Ostatnio ona również mnie inspiruje.
OdpowiedzUsuńCześć Madziu
OdpowiedzUsuńWszystko piękne, a wianki mnie powaliły na kolana. Pozdrawiam ciepło.
Ależ cudowności same pokazujesz:), tarta smakowicie się prezentuje i wianuszki śliczne uplotłaś:). Cudne zdjęcia, uwielbiam takie oglądać:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, miłego dnia!
Jedną z pierwszych rzeczy, jakie uszyłam była poszewka i ... również woreczek na własnoręcznie wypiekany chlebek :))) Twoje woreczki są bardzo fajne :)) A tartę z papierówkami robię właśnie dziś, dzięki za przepis!! :)
OdpowiedzUsuńkochana, jak na pierwszy raz to te woreczki wyszły bombowo, bez slodzenia to mowię, jak tak dalej pójdzie to za miesiąc nie bedziesz miała sobie równych, a wianki piekne, jak to się mawia cuda wianki;-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam Dziewczyny, za wszelkie komentarze (konstruktywną krytykę też przyjmują:), że chce Wam się zostawić po sobie ślad wchodząc na moją stronę bo to bardzo motywuje do dalszego działania i podejmowania kolejnych prób, chociażby szycia co jest dla mnie zupełnie nowym tematem i Wasze wskazówki są dla mnie bardzo cenne.
OdpowiedzUsuńDziękuję bo dzięki Wam "chce mi się chcieć":)
Madziu, dziękuję... Nawet nie wiesz, ile tych kilka ciepłych słów od Was dla mnie znaczy!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję :)
Witaj:) ale cuda pokazałaś:) i smacznie i dla oka miło:) wianki cuda:) pięknie szyjesz:) trzymaj tak dalej:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
p.s. witam koleżankę po fachu:)
Bardzo fajny blog.
OdpowiedzUsuńBędę cześciej zaglądać.