Obserwatorzy

środa, 25 lipca 2012

Wielki finał - sesja do Werandy Country!

Dziś po ponad rocznym oczekiwaniu na swoją kolej mamy swoje pięć minut w wielkim świecie - ukazała się nareszcie nasza sesja do sierpniowo -wrześniowego numeru Werandy Country:)
 Trzymam w rękach jeszcze ciepły, pachnący świeżym drukiem egzemplarz magazynu, patrzę na zdjęcia, czytam tekst Asi (Green Canoe) i wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to my!
Kiedy nigdy, przenigdy nawet nie marzysz o tym, by mieć jakąkolwiek sesję, a tym bardziej do magazynu, który czytujesz od lat i zakochujesz się w prezentowanych tam wnętrzach, nietuzinkowych ludziach i ich pasjach a potem sama patrzysz na swój dom na łamach tego samego magazynu masz wrażenie, że to nie o tobie piszą... W rzeczy samej, dziwne to uczucie:)
O samej sesji pisałam już w maju ubiegłego roku, były to tzw. relacje na gorąco, pełne emocji, zaraz po zdjęciach i spotkaniu z Asią, jej rodziną i Rafałem. Dziś po tak długim czasie emocje .... są takie same:)
Chciałam Wam jeszcze raz serdecznie podziękować za możliwość przeżycia niecodziennego doświadczenia jakim jest prawdziwa sesja z prawdziwą stylistką i prawdziwym fotografem:), za niezapomniane wrażenia i wspomnienia na całe lata. Dziękuję przede wszystkim Asi, bez której mam tego pełną świadomość ta sesja nigdy by nie miała miejsca - to Ona pierwsza znalazła nas kilka lat temu jeszcze na forum Muratora, gdzie prowadziliśmy dziennik budowy i to Ona uwierzyła w to, że dom jest warty pokazania. Później od momentu nawiązania pierwszych mailowych kontaktów, przez sesję aż po dziś dzień jest z nami, monitoruje cały projekt i doprowadza do końca. Asia, dziękuję Ci za Twój pełny profesjonalizm, za to że dosłownie zaopiekowałaś się nami, że pamiętasz mimo tak ogromnego natłoku zajęć, że nasz kontakt się nie urwał wraz z postawieniem ostatniej kropki w tekście, który pisałaś o nas, DZIĘKUJEMY!
Dziękujemy fotografowi Rafałowi Lipskiemu za klimatyczne ujęcia naszego domu, pani Katarzynie Sadłowskiej-Kittel, zastępcy redaktora naczelnego Werandy Country za miłą współpracę w ostatnich tygodniach kiedy dopracowywane były szczegóły całego materiału oraz wszystkim tym, którzy pracowali w redakcji nad naszą sesją, a których nie mieliśmy już okazji poznać.
Poniżej tylko część zdjęć, reszta opatrzona tekstem o nas samych i naszym domu autorstwa Green Canoe w najnowszym numerze Werandy Country, na który gorąco Was zapraszam!
Zdjęcia Rafał Lipski, Weranda Country NR 5 (27) SIERPIEŃ/WRZESIEŃ 2012
Ale się cieszę!

piątek, 6 lipca 2012

Przepadam za nią...

za czarną porzeczką! Co roku latem na nic tak nie czekam jak właśnie na nią. Lubiłam ją odkąd pamiętam zapach i smak robionych przez moją Mamę po nocach soków, które piłam jeszcze gorące z sokownika. O ile czerwona już tak bardzo do mnie nie przemawia, czarną mogłabym się żywić okrągły rok i to pod każdą postacią. Zachwyt ten udziela mi się chyba ze zdwojoną siłą bo na tegorocznych truskawkach się zawiodłam (w naszych rejonach były wyjątkowo wodniste i bez smaku)  stąd słodko - kwaśne smaki czarnych kuleczek rekompensują nam teraz truskawkowe rozczarowanie. Po raz pierwszy robiłam konfitury z czarnej porzeczki bez użycia tzw. żelfix'u, co uznaję za mój niewątpliwy kulinarny sukces okupiony dwudniową akcją smażenia jej i siebie przy okazji bo przy blisko 35 stopniowych upałach:( Czy któraś z Was jest tak samo nienormalna jak ja?:)
Zanim przejdę do szczegółów odnośnie smażenia muszę wspomnieć, że w międzyczasie wykorzystałam naszą porzeczkę na wiele innych sposobów. Najpierw rzecz jasna musiałam ją obrać - mamy 2 krzaki czarnej porzeczki, zaledwie trzyletnie, w tym roku obrodziły niesłychanie w porównaniu z zeszłym latem kiedy na gałązkach wisiało max. 10 owoców:( Tymczasem już trzeci raz z rzędu obieram ok. 1 kg na jednym posiedzeniu - Franek też chce pomagać - trwa to mniej więcej 5 minut...
 
po czym zaczyna liczyć kropki na biedronkach coby znaleźć taką dokładnie w jego wieku:)
Z pierwszych porzeczek od razu upiekłam muffinki z przepisu naszej Dorotus przepis na muffinki z jeżynami, pyszne, polecam.
Obiad zrobiony z tego co aktualnie w domu, czyli mąki, jajek i maślanki - racuchy z porzeczkami na słodko.
Potrzebujemy:
 ok. 200g mąki 
2 jajka
tyle maślanki aby po dodaniu masa miała konsystencję ciasta na naleśniki
szczypta soli
cukier puder do posypania
ew. cukier waniliowy
ok.  szklanki porzeczek (bądź więcej wg. uznania)
Wymieszać mąkę z maślanką, dodać jajka, porzeczki i smażyć na rozgrzanym oleju. Odsączyć na papierowych ręcznikach (racuszki bardzo piją olej). Posypać cukrem pudrem.

I w tym właśnie międzyczasie smażyły się razem ze mną owe wspomniane konfitury. Dla próby zaczęłam z jednym kilogramem owoców. Po umyciu i przebraniu porzeczek włożyłam je do rondla o grubym dnie, podlałam nieco wodą, zagotowałam pod przykryciem, zmniejszyłam ogień i smażyłam pierwszego dnia ok. 1,5h. Trzeba jednak pamiętać o dosyć częstym mieszaniu, masa lubi przywierać do dna. Drugiego dnia podobnie, ok. 1h smażenia na małym ogniu. W trakcie dodajemy tyle cukru ile uznamy za właściwe dla siebie (myślę, że na pewno nie więcej niż pół kg.) Konfitura jest gotowa jeśli po odłożeniu łyżeczką na spodeczek ładnie tężeje i zastyga w formie galaretki.
Ciepłą konfiturę nakładam do sparzonych uprzednio wrzątkiem słoiczków, odwracam do góry dnem, pozostawiam do ostygnięcia. Z jednego kilograma owoców wyszły cztery słoiczki przy czym jeden został zjedzony od razu:(


A może taki słoiczek własnoręcznie zrobionej konfitury byłby dobrym prezentem w okresie bożonarodzeniowym kiedy najbardziej brak nam zapachów i smaków lata.......

W takie upały jak teraz ratujemy się zimnym napojem z naszej mięty, zresztą pisałam już o niej w ubiegłym roku. Zachęcam do posadzenia zioła bo szalenie szybko się rozrasta a zaparzona z cytryną i miodem smakuje niebiańsko!

Do tego kostki lodu z ... miętą:)


Kolejny zbiór ok. pół kg. poszedł cały na mój coroczny hit, bez którego nie wyobrażam sobie lata czyli Krajankę z czarną porzeczką z przepisu
liski

Najpierw podpiekamy spód z płatków owsianych z masłem i cynamonem

następnie wlewamy masę z masła, cytryny, cynamonu, cukru i porzeczek. Na wierzch posypka z tego samego ciasta co spód
To moje smaki, słodko-kwaśne z nutą cynamonu, orzeźwiające, zawsze ale to zawsze się udaje!

Na zakończenie pragnę się pochwalić niedawno wygraną w Candy w Mysiej Norce - od Autorki bloga dostałam piękne lniane serca, woreczek, filcową broszkę, aniołka i ciepłe słowa, za co serdecznie dziękuję:)
 Na tym porzeczkowym poście nie planuję poprzestać - jutro na kuchenny blat idzie nalewka z czarnej porzeczki z nutą wanilii z tego przepisu. Jestem pewna, że warta zrobienia choć przekonamy się o tym dopiero za rok:)
Z pozdrowieniami!