Obserwatorzy

sobota, 26 maja 2012

Never ending story...

czyli nasz ogród. Nigdy nie będzie on uznany za zakończony, wciąż się zmienia, nieustannie coś trzeba poprawiać, jedne rośliny zastępować innymi, dosadzać wciąż nowe jak to dzieje się właśnie w tym roku. Ogród po ubiegłej zimie, która okazała się najgorszą jak do tej pory bardzo ucierpiał. Straciliśmy ogromną ilość roślin, wiele z nich zaczęło wegetację jeszcze na początku ciepłego grudnia po czym w obliczu trzaskającego mrozu najzwyczajniej w świecie zamarzły. Pomimo solidnego okrycia zamarzła prawie cała lawenda, połowa wrzosów, kilka róż. Stąd też cały maj doprowadzamy nasz ogród do względnego porządku a zaczęłam od czynności, które jak mawia Maja Popielarska my kobiety uwielbiamy najbardziej czyli od sadzenia roślin balkonowych:) A samą Maję miałam okazję niedawno spotkać w jednym z centrów ogrodniczych co nie ukrywam dla mnie, jej wielkiej fanki było przemiłym zaskoczeniem:)
Wracając do tematu - zakupiłam blisko 50 pelargonii w przeróżnych odcieniach, lubię komponować je z mocnym odcieniem niebieskiej lobelii, ew. bakopy. Przed domem powstały kompozycje w emaliowanych, starych garnkach.
 Garnki wyszukuję na starociach, ten z gąskami to 5zł inwestycja:)
 
 Na parapetach okiennych pelargonie rosną w plastikowych donicach, które ze względu na swój wątpliwy urok ukryłam za wiklinowymi koszami. Sadzenie roślin bezpośrednio w wiklinowych koszach wyłożonych folią nigdy się u mnie nie sprawdziło - pelargonie prędzej czy później się w nich parzyły i gniły.
 Wiklinowe koszyki wieszam też pod okapem wiaty
 Na tarasie pelargonie stojące w dużych wiklinowych koszach obowiązkowo z lobelią:) Rośliny są jeszcze małe ale za kilka tygodni szczelnie wypełnią puste przestrzenie.
 Pod dachem na tarasie
 albo w drewnianych skrzyniach z widokiem na część ogrodu.
 Część tarasowych kompozycji utrzymałam w pastelowych różowo-białych odcieniach pelargonii i surfinii
 I jeszcze kilka fotek z frontu
 
 
 Jak co roku na rabatach przed domem i w donicach sadzę maleńkie begonie - szczególnie te różowe wyglądają przepięknie na tle soczystej zieleni iglaków
 

Zdjęcia robione w ostrym słońcu nie oddają niestety pełni barw:(
Jeszcze w grudniu ubiegłego roku dzięki właśnie dobrej pogodzie przez którą paradoksalnie straciliśmy wiele roślin udało się nam wybrukować całą powierzchnię terenu przed domem, ścieżki i podjazd do wiaty. Tym samym zakończyliśmy definitywnie ostatni etap zagospodarowywania działki.
 Pamiętacie moją kocimiętkę, którą tak bardzo zachwalałam w ubiegłym roku? Ta bylina jest genialna! Jako jedna z pierwszych pokryła w ekspresowym tempie już sporą część rabaty, kwitnie jak oszalała przyciągając motyle i pachnie przepięknie. Najważniejszą jednak jej zaletą jest to że, NIE ZAMARZŁA:)
Tutaj w towarzystwie różowo-bordowych berberysów, które swoje pięć minut będą miały dopiero pod koniec sierpnia, kiedy będą się przebarwiały jeszcze piękniej niż teraz.
 
 


Trzmielina podobnie jak kocimiętka, to roślina, która Was nigdy nie zawiedzie. Nie dosyć, że zimozielona to jeszcze absolutnie niewymagająca. Nasza dopiero trzyletnia a już na tyle ekspansywna, że oplata namiętnie okoliczne świerki serbskie:)
 Choć nie widać tego dobrze na tym zdjęciu ale kolor tego żółtego berberysa jest tak intensywny, że aż razi:)

Na środkowej rabacie prowadzącej do wiaty pomiędzy iglakami posadziłam jesienią ubiegłego roku cebulki czosnku ozdobnego - są prześliczne, niestety stosunkowo krótko kwitną.
 Kwitnienie swoje zakończyły już także jabłonki, w tym ta ozdobna Winter Gold o maleńkich pomarańczowych jabłuszkach, które późną jesienią wykorzystuję do robienia wianków.
Kolejną sprawdzonym pomysłem na rabatę ale w półcieniu są przeróżne odmiany funkii. Pomimo siarczystych mrozów żadna nie zmarzła i jak co roku zachwycają intensywną barwą liści. Uwielbiam ten moment, kiedy wczesną wiosną z ziemi nieśmiało wyglądają słońca pierwsze liście - jak ołówki.
Pomiędzy nimi w tle tojad.
 
 Po przeciwnej stronie rabaty z funkiami dobrze rozrosły się już bodziszki, trochę mniej dąbrówka rozłogowa, która rzekomo w szybkim tempie miała pokryć znaczną część rabaty ale jak do tej pory idzie jej to dosyć mozolnie:(
 
  Ostatnie bratki ukryte w różnych miejscach na rabatach
 Z nowych nasadzeń: rodgersja kasztanowcolistna, okazała długowieczna bylina kwitnąca na biało na stanowiska półcieniste, raczej wilgotne. Mam nadzieję, że nie zamarznie...
 
 W szczelinach pomiędzy kamieniami, z których robimy aktualnie ścieżki ogrodowe wokół wiaty sadzę kolejną sprawdzoną roślinę a mianowicie karmnik złocisty, który tworzy zwarte dywanowe poduszeczki o ślicznym złotym kolorze. Rośnie nawet na bardzo ubogiej glebie, piaszczystej i najlepiej w pełnym słońcu. 
 Franek jest pierwszy do kopania w ziemi i to koniecznie naszymi narzędziami. Kolorowe łopatki i grabki nie interesują go wcale!
 To zdjęcie winobluszczu zrobiłam jakieś 3 tyg. temu, ładnie okrył już znaczną część płotu. Najpiękniejszy jest jednak jesienią kiedy przebarwia się na czerwono.
 
Pod płotem dobrze rozrósł się także barwinek pospolity kwitnący o tej porze na niebiesko. Bardzo zależało mi na tym aby barwinek szczelnie pokrył przestrzenie pod płotem z dwóch względów: po pierwsze niemożliwe jest tam wjechanie z kosiarką, po drugie bliskie sąsiedztwo pól gwarantowało nam co roku wysiew wszelkiej maści chwastów i zbóż właśnie na tych skrawkach ziemi pod płotem.
 W pobliżu malutka rabatka z bratkami, które za niedługo będę musiała zastąpić innymi kwitnącymi roślinami
 
 Bratki, o których mowa powyżej sadzę bardzo wczesną wiosną kiedy istnieje jeszcze ryzyko przymrozków - wytrzymują je nawet do -5stopni i niejednokrotnie cieszą oko słonecznymi kolorami w pochmurne dni.Poniżej przed furtką.
 Bratki zastąpione już roślinami typowo letnimi
 
 
 
 Zakupiłam w końcu także termometr zewnętrzny
 Od strony tarasu pod świerkami Conica kwitną na różowo (na fotkach raczej fioletowo) malutkie goździki, które jeszcze wczesną wiosną nie dawały żadnych oznak życia i byłam już bardzo bliska by wyrzucić je na kompost a tu .... niespodzianka!
Poza tym cały czas pracuję nad obrzeżem tarasu, który nie wygląda jeszcze tak jak bym chciała, tawuły przycinane mocno co roku rozkrzewiają się ale niezbyt szybko, podobnie krzewuszka Aleksandra, aktualnie pięknie kwitnąca. Mam nadzieję, że pewnego dnia ta cześć obejścia wokół tarasu zagęści się równie dobrze jak np. rabata z funkiami.
 Na rabacie z kwitnącymi bylinami w tym roku po raz pierwszy zakwitły moje bardzo długo wyczekane łubiny! Niby nic wielkiego bo kwiecie to dosyć pospolite ale dla mnie wyjątkowe - wysiałam je w zeszłym roku z nasionek, rewelacyjnie się rozkrzewiły i w tym roku zakwitły. Dziś w Dzień Matki łubiny stanowiły główną część bukietu dla Mamy:) Te kwiaty zbierałam całe swoje dzieciństwo właśnie z moją Mamą i chyba dlatego mam dla nich taki sentyment...
 Tutaj tuż przed ścięciem:)
 
 Posialiśmy też trochę ziół, głownie bazylię, tymianek, rozmaryn.
 
O warzywnej części ogrodu może innym razem bo post znów jakoś przydługawy się zrobił:)
Podziękowania serdeczne dla zostawiających po sobie słowo, że zaglądacie - to wiem nie tylko po liczniku ale przede wszystkim po sporej ilości codziennie kopiowanych zdjęć - tym bardziej doceniam Wasze spostrzeżenia i choć nie udzielam się aż tak aktynie na blogu jak bym chciała bardzo dziękuję za to, że chce Wam się pisać:):):)
Pozdrowienia i serdeczne życzenia dla wszystkich Mam, które tak jak ja dzisiaj obchodzą jedno z najpiękniejszych dni w roku:)
Do następnego!