Obserwatorzy

poniedziałek, 22 września 2014

Jabłeczniki piecze się jesienią:)

 
 "Magda, chcesz jabłek? Jestem w sadzie u rodziców..." dzwoni jak zawsze co roku u schyłku lata moja serdeczna koleżanka. Odpowiadam jak zawsze: "No pewnie!"  Dnia następnego stoi już z olbrzymią skrzynią prawdziwych jabłek u progu naszych drzwi. Nazbierała je sama, przewiozła przez blisko 400km i oddała z uśmiechem na twarzy ... piekę dla Niej jabłecznik:)
 
A właściwie to pieczemy razem z Kaliną, która uwielbia siedzieć w zlewie w kuchni i obserwować swój mały świat wokoło. Robimy jabłeczniki bardzo często, to moje najulubieńsze ciasto zaraz po pierniku:) Uwielbiam cały rytuał ich pieczenia czyli: musi być jesień albo przynajmniej jej zwiastuny (wg mnie to najpiękniejsza pora roku!), wczesny poranek, kiedy mgły unoszą się jeszcze nad ziemią, wyprawa na targ lub posiadanie własnych zbiorów i świeżo zaparzona kawa:) Potem cała przyjemność w zagniataniu ciasta i smażeniu jabłek z cudnym zapachem cynamonu, wanilii czy utłuczonych w moździerzu goździków.
Od kilku lat najczęściej piekę jabłecznik wg przepisu, który kiedyś podarowała mi nasza kuzynka. Zawsze wychodzi, dobrze wyrasta (nie jest to ten typ jabłecznika niziutkiego na kruchym spodzie lecz bardziej puszysty:). Długo też pozostaje świeży i jest po prostu pyszny.
Jabłecznik
1/2 kostki margaryny
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru
1/2 szklanki śmietany, kefiru lub kwaśnego mleka
2 jajka
2łyżeczki proszku do pieczenia
cukier waniliowy

Jabłka: potrzebujemy ok 1kg jabłek, obranych i pokrojonych w ćwiartki. Smażę je na ok. 2 łyżkach masła aż będą miękkie z dodatkiem ok. pół szklanki cukru (używam brązowego),1 łyżeczki cynamonu, sporą szczyptą gałki muszkatołowej lub goździków.

Ciasto: zmiksować jajka, cukier, margarynę. Dodać mąkę, proszek i kwaśne mleko. Trochę ciasta zostawić, dodać ok. pół szklanki mleka. Wyłożyć ciasto na blachę, posypać ew. 2 łyżkami bułki tartej, ułożyć owoce i polać odłożonym ciastem.
Piec ok. 50 min w temp. 180 stopni (piekę z termoobiegiem). Polecam!
Kolejne przepisy na jabłeczniki wypróbowuję ze świeżo zakupionej, najnowszej książki Elizy Mórawskiej "O jabłkach", w której posiadanie weszłam dzięki w/w kuzynce, tej od prezentowanego jabłecznika:) Autorka książki, którą jak mniemam znają już chyba wszyscy z Jej bloga White Plate sprzedaje swoją książkę głównie przez internet, a na Śląsku jest dostępna jedynie w księgarni Orbita w Rybniku - najlepszej księgarni jaką znam, mają tam chyba wszystko łącznie z profesjonalną obsługą:) Ale wracając do jabłek, książka jest absolutnie cudowna, zresztą spodziewałam się tego znając lekkie pióro Liski i jej przepisy, a nade wszystko zdjęcia, lekko mroczne, nostalgiczne, retro. Ostatni przepis w tej książce jest właśnie na szarlotkę, z tym, że bardzo niską, na kruchym spodzie z posypką na wierzchu - zjadłam ją prawie sama....proszę nie komentujcie tego:)
Jeśli zastanawiacie się nad zakupem książki, polecam! "Przerabiam" stroną po stronie, zrobiłam już większość potraw, zaskakujące jest dla mnie to, że choć zrobione z prostych składników smakują wybornie. Wczoraj na obiad: zapiekanka z jabłek, ziemniaków i sera pleśniowego - musiałam zrobić z podwójnej porcji -BOSKA!


Podobnie rzecz się ma z np. zupą dyniową. Przygotowywałam już dziesiątki jej wersji ale nigdy z jabłkami. W przepisie Liski warzywa na zupę, czyli dynię (ja mam swoja Hokkaido), cebule, czosnek, ziemniaki i jabłka pieczemy w piekarniku z odrobiną oleju dyniowego, potem miksujemy. Zupę robiłam z zamiarem dwudniowego obiadu, nie dotrwała nawet do wieczora....
Posiadam również poprzednią książkę Elizy, czyli "Słodkie". Zakupiłam ją dopiero jak wyszła mniejsza, tańsza wersja pierwowzoru, który wg mnie był zdecydowanie za drogi w stosunku do niewielkiej ilości przepisów w nim zawartych. Podobnie jak w przypadku pozycji "O jabłkach" książka warta posiadania, rewelacyjne przepisy do zrobienia w każdej kuchni bez większych zdolności kulinarnych, to co na zdjęciach poniżej to wersja z malinami i bez. Pychaaaaaaaaaa, oczywiście najlepsza jeszcze na ciepło!

Przepis na masę jabłkową to tych jabłeczników wykorzystuję również na robienie jabłkowych przetworów na zimę. Zamykam masę w słoiki i pasteryzuję ok. 15 min. Mam w ten sposób gotowe jabłka przesmażone z przyprawami do wyłożenia na ciasto w samym środku zimy:) To maksymalnie skróci czas przygotowania takiej szarlotki do 20 min:)
Na koniec mam jeszcze osobistą prośbę do Dziewczyn, które robią przetwory, a które zechciały by się podzielić przepisami. Poszukuję sprawdzonych przepisów na przetworzenie dyni, robię zupy, piekę ciasta ale nie mam doświadczenia w zaprawianiu dyni, będę wdzięczna:)
Dobrej nocy i do następnego!


środa, 10 września 2014

Kolejna sesja z Asią:)

Dziś obiecane fotki z drugiej sesji zdjęciowej z Asią. Tydzień po klimatach bożonarodzeniowych przygotowałam dom do kolejnych ujęć, tym razem tzw. bez tematu:) 
Stąd bez zbędnego rozpisywania się (większość z odwiedzających stronę na pewno zna nasze kąty) przedstawiam co następuje: 
zaczęłyśmy od salooonu:)
 
 To już nasza czwarta sesja, tym razem również do Mojego Mieszkania, od poprzednich niewiele się w naszym domu zmieniło poza małą galerią prac naszego Franka, która wisi na głównej ścianie w salonie.
 
Później przeniosłyśmy się do kuchni -tutaj miałam zamiar pokazać nowe lniane zasłonki, które uszyła mi jak już wspominałam przy poprzednim poście - Marta z Meis Ideis. Nie potrafię jednak zrobić dobrego zdjęcia okna stąd zasłonki nie są dobrze widoczne ale są absolutnie przepiękne. Z dwukolorowego lnu cieniutkiego jak pielucha, wiązane na troczki, dziękuję raz jeszcze Marta!
 
 
 
 
No i nasz ukochany byfyj:)
 
 
 Ta dekoracja wisi nad kuchenką
 Punktem kulminacyjnym spotkania była zupa dyniowa:)
 
 
Sypialnia - tutaj również bez większych zmian:)
 
 
Łazienka
 
Przedpokój
  Wiatrołap - pomalowaliśmy na biało szafę zakopiańską (a właściwie pomalował nam ją "nasz" Piotr stolarz:) ponieważ z biegiem czasu brzydko zżółkła i choć uwielbiam naturalny kolor drewna, do tego pomieszczenia bez okien nie pasowała, było po prostu bardzo, bardzo ponuro....
 Wydaje mi się, że w bieli z zachowanymi rzeźbieniami wygląda o wiele korzystniej
 Tak sentymentalnie trochę - pierwsze, wysłużone buciki Franka....
Wejście do nowego pokoju Franka - przed urodzeniem Kaliny miałam tutaj swój tzw. gabinet, z książkami, komputerem i stosem domowych przydasiów.
Obecnie w tym małym pokoju, ma ok. 7m2 urzęduje nasz Franek, który na okoliczność rozpoczęcia edukacji w szkole doczekał się w końcu swojego pokoju. W tym miejscu muszę nadmienić, że cały ciężar remontu tego pomieszczenia wziął na siebie Tomek, który przez pół roku w chwilach wolnych gipsował, malował ściany, tapetował, szlifował i przecierał na biało deski - zarówno na ścianach jak i na suficie, skręcał, montował lampy, słuchał moich narzekań i poganiania:) Musieliśmy też zmienić ogrzewanie podłogowe na grzejnik, który wisi pod oknem.
 W związku z brakiem miejsca jedynym wygodnym rozwiązaniem w pokoju naszego pierwszaka było widoczne na zdjęciu łóżko piętrowe. Pierwotnie chcieliśmy zlecić jego wykonanie fachowcowi ale po zaproponowanej cenie szybko zrezygnowaliśmy. W międzyczasie okazało się, że nasz znajomy ma do oddania łóżko piętrowe, sosnowe i to dokładnie o takich wymiarach jakie potrzebujemy. Łóżko przemalowaliśmy, a pod spodem urządziliśmy Frankowi szafę, w której pomieściły się nie tylko jego ubrania, buty i plecaki ale również zabawki. Szafa zamykana jest na drzwi przesuwne, ma dwa skrzydła pomalowane farbą tablicową a na dwóch naklejono mapę świata i białą folię przystosowaną do mazaków suchościeralnych.
 Tak wygląd miejsce spania na samej górze:) Jest tam bardzo przytulnie i generalnie wszystkie spotkania kolegów i koleżanek Franka zawsze odbywają się "na wysokościach":)
Po lewej stronie od tablicy wiszą przybory do pisania, mazaki, kredy ale i nożyczki, kleje itd. i worek na buty, który uszyłam już kilka dobrych lat temu - teraz do kompletu uszyłam z tego samego materiału niby zazdrostkę na okno:)
 
 
 
 
 
Po prawej stronie okna, we wnęce stoi wysoki słupek szafek również zaprojektowanych przez Tomka. Płyty meblowe zamówiliśmy w internecie, przyszły w idealnym stanie, solidnie wykonane na wymiar. Szafa mieści książki i przybory szkolne Franka, na samej górze modele samolotów, które nigdzie indziej się już nie mieszczą:( 
 To już ostatnie godziny pracy u nas, ściskam Cię mocno Asia i dziękuję za wszystko!
 Myślę, że to już nasza finalna "sesyjna" przygoda w tym roku:) 
Pozdrawiam ciepło i do następnego! 
O jabłkach będzie:)