Obserwatorzy

czwartek, 30 sierpnia 2012

O dyni będzie:)

Wstałam później niż zwykle. Idę do kuchni zaparzyć kawę, przygotować jogurt z "kulkami" dla Franka, który na szczęście jeszcze śpi:) Wyglądam przez kuchenne okno - jest rześko ale zapowiada się słoneczny, ciepły dzień. Patrzę daleko w pole, czekam na kawę...Nagle zrywam się z miejsca, wylatuję na boso przed chałpę! Za mną w piżamie Franek na wpół zaspany wrzeszczy gdzie idę?! Lecę co tchu bo sąsiad rolnik na swoim traktorku właśnie kosi pole, na które przerosły moje dynie! Nauczona doświadczeniem lat poprzednich kiedy inny chłop rolnik skosił doszczętnie wszystko co rosło nie tylko na jego polu wołam co sił: "Panie Sąsiedzie, moje dynie!!!". Warkot traktora jednak zagłusza moje wołanie ale dostrzegam w oddali, że dynie ocalały. Podbiegam zatem do sąsiada i pełna radości z zastanego faktu dziękuję. A pan rolnik na to: " Wy NAPRAWDĘ jecie te dynie? Bo wie Pani, u nas to tylko dla świń!":) Po czym spoglądając na mnie z lekkim politowaniem odjeżdża na swoim traktorku......Ot co, cały urok wsi, prawda:)?
Już niewątpliwe z nieco ostudzonymi emocjami powróciłam do kuchni i przez kolejne kilka dni oddawałam się przetwarzaniu owych dyń, jak by nie było, też dla ludzi:)
Wszystko co poniżej zrobiłam z jednej średniej dyni o wadze ok. 4kg.
Przede wszystkim zrobiłam dżemy, po raz pierwszy z dyni z pomarańczami i okazały się tak wyśmienite, że dziś zrobiłam kolejną porcję, nie wykluczam że będą następne bo naprawdę warto. Smakują nam wszystkim, są bez dodatku żadnych żelfix'ów, barwników a w realu wyglądają obłędnie pomarańczowo. 
Podaję przepis na wypróbowaną wersję wg. moich upodobań smakowych, jeśli lubicie słodsze dodajecie po prostu więcej cukru, ew. więcej skórki z pomarańczy bądź zakwaście cytryną.

Dynie obieramy ze skórki, trzemy na tarce o dużych oczkach, zasypujemy cukrem i odstawiamy na ok. 1,5h aż puści sok. Pomarańcze szorujemy, parzymy wrzątkiem i obieramy ze skórki oddzielając albedo. Tylko skórkę kroimy na bardzo malutkie kosteczki (lub dla wygody trzemy na tarce o małych oczkach).
Kiedy dynia puści sok dodajemy do niej skórkę z pomarańczy, goździki i gotujemy na małym ogniu aż będzie szklista i gęsta - ok. 2h, pamiętając o mieszaniu co jakiś czas. Na tym etapie próbujemy smak, jeśli będzie za słodko dokwaszamy sokiem z cytryny (na 1kg dyni użyłam pół cytryny). Możemy również dodać pokrojonej skórki z cytryny dla wzmocnienia aromatu, co kto lubi.
Gorący dżem przekładamy do wyparzonych wcześniej słoików, zakręcamy i odstawiamy do góry dnem. Gotowe:) Z 1kg dyni wyszły mi trzy średnie słoiki. Za drugim razem dżem robiłam już z 2 kg podwajając oczywiście porcje.

W międzyczasie przez kilka dni suszyły się już pestki na następny rok, 
które zapakowałam do papierowych torebek.
 
Szukając w sieci dobrych przepisów z udziałem dyni w roli głównej absolutnie zachwycam się znanymi Wam już pewnie stronami Kwestia Smaku i Bea w kuchni, która co roku ogłasza u siebie Festiwal Dyni.
Z tej pierwszej strony wypróbowałam genialny przepis na zapiekankę -
Dynię z kurczakiem w sosie grzybowym
 Dokładny przepis na w/w stronie, ja dodałam jeszcze na wierzchu starty żółty ser, polecam!
 Są też i zupy w najróżniejszych wersjach, zawsze jednak na bazie rosołu, czasem z dodatkiem imbiru, prażonych migdałów, grzanek.
  
 Dynią możemy także urozmaicić nawet zwykłe placki ziemniaczane. Przeważnie robię tak "na oko":
pół na pół startych ziemniaków i dyni (najlepiej nieco odsączonej z soku), do tego jajko lub dwa, kilka łyżek mąki, sól, pieprz, ew. trochę curry i na patelnię. Wychodzą delikatniejsze niż ziemniaczane.
 
Uwielbiam wszelakie, lekko mokre ciasta z dynią, wypróbowałam już kilka przepisów jednak niezmiennie pozostaję przy swoim, kiedyś podawałam go tutaj klik
Na dowód, że dynia w tym roku nie tylko przerosła nasze oczekiwania ale także i samą siebie kilka fotek - poniżej oplotła cały płot łącznie z rosnącymi w pobliży bzami
Kilka odmian dekoracyjnych - jeśli dobrze się zasuszą przetrwają cały rok

Żeby nie było, że my tylko te dynie i dynie:) piekę od czasu do czasu bułeczki drożdżowe, np. z malinami
razem z Frankiem - poniżej jego drożdżowy wąż z oczkami z rodzynek:)
 
 Dalej piekę ciasteczka, te poniżej aktualnie pełnoziarniste z myślą o dzieciach, z którymi w te wakacje Franek się spotykał i baardzo im smakowały. Przepis banalnie prosty znalazłam na opakowaniu tej mąki, z której bardzo dobrze mi się piecze.



 
 To chyba na tyle dzisiaj, kulinarnie się zrobiło ale dużo czasu ostatnio spędzam w kuchni a i tak nie wszystko dałam radę uwiecznić na fotkach.
Choć jeszcze lato ja już z utęsknieniem czekam na jesień, nie lubię upałów i źle je znoszę toteż ile mogę  upajam się już chłodnymi porannymi i wieczornymi mgłami na okolicznych polach, układam nasze astry w wazonach, powoli kupuję wrzosy i ....nadal przetwarzam dynie:)
W związku z nadchodzącymi w naszym życiu prywatnym zmianami reorganizujemy nieco przestrzeń wokół nas, prawdopodobnie w następnym poście przygotuję trochę rzeczy na sprzedaż, które być może ktoś będzie chciał przygarnąć. Powstanie nowy link, w którym co jakiś czas będę umieszczała rzeczy ze "stryszku":) 
Tymczasem dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze, tym bardziej, że moja aktywność blogowa już i tak ograniczona wkrótce będzie jeszcze słabsza:( Ale o tym innym razem.
Do następnego! 

sobota, 18 sierpnia 2012

Pierwsze miejsce dla naszego ogrodu!

Ledwo co ochłonęłam z wrażenia po opublikowaniu naszej sesji do Werandy Country (w tym miejscu chciałam serdecznie podziękować za Wasze budujące opinie:) kiedy dowiedziałam się, że po raz drugi zdobyliśmy 1 miejsce w "Konkursie Fotograficznym Dobre Domy w ogrodzie" organizowanym przez Pracownię Projektową Dobre Domy - szczegóły tutaj.
Wygrana była dla nas wielkim zaskoczeniem bo nie przygotowywaliśmy żadnej sesji pod kątem tego konkursu, wysłaliśmy tylko te zdjęcia, którymi aktualnie dysponowaliśmy, a co więcej - nie spodziewaliśmy się tego, że drugi rok z rzędu zajmiemy 1 miejsce tym bardziej, że nasz ogród jest mały, młody i nie tak imponujący jak wiele pozostałych zgłoszonych do konkursu. Baaaardzo nam miło:)
Rok temu zgłosiłam także zdjęcie Franka do otwartego konkursu o tematyce wiejskiej z dziećmi w roli głównej do naszego regionalnego kalendarza o wdzięcznym tytule "Jak sie nom bajtlom roczek łobraco":) Moja fotka (z Frankiem poniżej) została zaakceptowana i wydana w wakacyjnych miesiącach aktualnego kalendarza:)

Nawiązując zatem do tematyki wsi i ogrodu przejdę zgrabnie do naszej letniej kuchni, a szczególnie do ogórków, które podobnie jak cukinie bogato w tym roku obrodziły. Jestem jak większość z Was już po kiszeniu a dziś chciałam się podzielić dobrym i sprawdzonym przepisem na ogórki w musztardzie, które od wielu lat z powodzeniem robi moja teściowa, ja nieśmiało po raz pierwszy w tym roku. Poniżej podaję przepis w oryginalnej wersji, ja robiłam z połowy porcji, wyszło mi 5 słoików ok. 250 ml każdy.
OGÓRKI (CUKINIE) W ZALEWIE MUSZTARDOWEJ
6 szklanek wody
1,5 szklanki cukru
1 szklanka octu 10% (ja używam jabłkowego 5% wówczas zmniejszam ilość cukru)
3  płaskie łyżki soli
5 łyżek musztardy sarepskiej
2-3 liście laurowe, 5-8 ziarenek ziela angielskiego
pełna łyżeczka gorczycy
ogórki (bądź cukinie)
 Przygotować zalewę z wszystkich składników, dobrze wymieszać, zagotować. Na sam koniec dodać musztardę. Ostudzić.
Ogórki obrać, wydrążyć pestki, pokroić w paski (słupki) i ciasno, pionowo układać w słoiku. Zalać zimną zalewą. Pasteryzować ok. 7 min.
Polecam, przepyszne na zimę do mięsa!
 
Z naszych malin jak co roku piekę co się da, jak ja uwielbiam piec! Poniższa fotka to batoniki z malinami z płatkami owsianymi i orzeszkami pinii z tego przepisu. Nie miałam orzeszków pinii, zastąpiłam je orzechami włoskimi i też wyszło pysznie. Przepis szalenie podobny do mojej ulubionej krajanki z czarną porzeczką od liski. Paterę zakupiłam niedawno w TkMaxx'ie -  chyba już na dobre uzależniłam się od ich działu z artykułami domowymi...
 
Na zakończenie jeszcze kilka pokrewnych fotek z ogródka - mamy sporo pomidorków, szczególnie koktajlowych
mięty i innych ziół, które są przez nią zagłuszane:)
 wspomnianych już malin, które owocują nieprzerwanie do pierwszych przymrozków
mieczyków, których cebule sadziłam na wiosnę i wiele innych:)
 
 Po raz pierwszy za to w naszym ogrodzie mamy szczególny rodzaj pająka wyglądem przypominający osę, a mianowicie Tygrzyka paskowanego. Dlaczego szczególny bo jego sieć w środkowej części posiada dwie jakby sprężynki, zygzaki, które są uplecione z niesamowitą precyzją. Czytałam tutaj, że owe zygzaki mają przeróżne zastosowanie a jednym z nich jest odbijanie promieni ultrafioletowych co ma z kolei przyciągać do sieci owady, w tym motyle a nawet koniki polne którymi się żywi:(  Mamy ich naprawdę sporo co mnie trochę martwi bo jest to pająk jadowity a jego ukąszenie porównywalne jest do ukąszenia szerszenia:(

 Tym mało apetycznym akcentem żegnam się jednak optymistycznie - do następnego posta, na pewno kulinarnego bo czeka mnie wielkie przetwarzanie dyń, których znów zasadziłam o wiele za dużo i znów je zapewne porozdaję:)