Obserwatorzy

środa, 27 lipca 2011

Jak zrobić swoje własne mydełka:)

 Dziś krótki i treściwy tutorial z serii DIY dla wszystkich pragnących zaopatrzyć się w domowej roboty mydełka, które są nie tylko o wiele tańsze od tych oferowanych w profesjonalnych mydlarniach ale przede wszystkim są okazją do zrobienia czegoś miłego dla siebie lub przyjaciół, są ekologiczne, zdrowe i bardzo, bardzo pachnące:)
W necie znajdziecie mnóstwo przepisów na takie mydełka począwszy od tych robionych na bazie gliceryny jak np. tutaj a skończywszy na szarym mydle, nad którym właśnie dziś będę się rozwodzić:)
Generalnie rzecz ujmując przepis jest bardzo prosty: krok 1: rozpuść mydło,
krok 2: dodaj wybrane składniki i uformuj,
krok 3: wysusz mydło:)
Jedyny minus: dosyć czasochłonne zajęcie (choć w deszczowe dni jak ostatnio jakaś alternatywa dla  spędzających czas w domu z dziećmi:)
A teraz konkretny przykład opatrzony moimi zdjęciami (szukałam przepisu z wykorzystaniem kwiatów nagietka, które niedawno pokazywałam w fazie suszenia i takowy właśnie znalazłam w Werandzie, która także podaje, iż przepis oparty jest na szesnastowiecznej metodzie produkcji mydła).
  Składniki (zmodyfikowałam):
- kostka białego mydła,
- 4 łyżki soku z cytryny,
- 5 łyżek naparu z nagietka,
- 1 łyżka suszonych liści z rozmarynu,
- 1 łyżeczka suszonej utartej skórki z cytryny,
- 6 kropli olejku eterycznego z cytryny,
- 5 kropli olejku eterycznego z rozmarynu,

Oczywiście wg. uznania można dodać wszelakich innych olejków ( ja ostatnio robiłam z olejkiem lawendowym, dodałam suszonych kwiatów lawendy i powstały mydełka lawendowe:) Wszystko zależy od Waszego upodobania, ważne jest jedno - baza to białe mydło, np. "Biały Jeleń"
Z takiej jednej kostki wyjdzie około 5-6 małych mydełek (wielkości większej śliwki) więc jeśli potrzebujecie więcej odpowiednio zwiększcie ilość.
Mydło trzemy na tarce, najlepiej o drobnych oczkach
W międzyczasie przygotowujemy napar z nagietka
Zaczynamy proces topienia startego mydła - ważne by robić to w formie kąpieli wodnej,
w emaliowanym garnku na słabym ogniu z dodatkiem soku z cytryny i naparu z nagietka. Niestety trwa to bardzo długo, ok.3h (za pierwszym razem mydło mi się nie roztopiło, prawdopodobnie dlatego, że nie dodałam żadnego płynu, który zapewne przyspiesza proces topnienia).
Oczywiście mieszamy od czasu do czasu.

Po ok. 1,5h - 2h masa powinna wyglądać tak:
Teraz do roztopionego mydła dodajemy pozostałe składniki: wszelakie olejki, suszone zioła, ja dodałam do części masy suszone nagietki, co kto lubi:)
 
Po kilku minutach jak masa nieco ostygnie mocno ugniatamy i formujemy pożądane kształty mydełek
(w oryginale miały to być kuleczki kształtu śliwki), ja wypełniłam foremki jakie mam do pierników, dobrze nadają się do tego puste opakowania po małych jogurtach, foremki do kostek lodu, (z tyłu na zdjęciu są widoczne np. obcięte spody plastikowych kubeczków) itd.
Ważne by nie wypełnić foremek zbyt cienką warstwą masy bo po wysuszeniu takie mydełka po prostu się pokruszą
Mydełka w tej formie pozostawiamy na ok. 2h przykryte folią by nie pękały z wierzchu.
Po tym czasie polerujemy je lekko dłońmi zwilżonymi bądź to naparem z nagietka jak w przepisie bądź innym naparem w zależności od tego jakie mydełka robimy.
Przykrywamy ponownie na 24h. Następnego dnia mamy wreszcie własnej produkcji mydełka:)
Mydełka wg. zaleceń opakowane w papier powinny poleżeć jeszcze około miesiąca i wówczas będą idealne do użycia. Ja opakowałam część swoich mydełek z przeznaczeniem na drobny upominek
I to chyba wszystko tak pokrótce n/t mojej mydełkowej manufaktury:)
Zachęcam do ich wykonania chociażby ze względu na cudny zapach mydła i olejków roznoszący się po całym domu. Do szarego mydła sentyment mam ogromny bo kojarzy mi się z domem moich Dziadków, gdzie prano właśnie w startych płatkach mydlanych z białego mydła w niezastąpionej pralce Frani:)
Pozdrawiam!

niedziela, 24 lipca 2011

Muffinki po raz pierwszy

Już od dłuższego czasu myślałam o upieczeniu muffinek bo nigdy dotąd ich nie robiłam i byłam ogromnie ciekawa czy mi wyjdą. Świetny przepis znalazłam u liski i po raz kolejny się nie zawiodłam, co więcej poczułam się nader zachęcona do wypieku gdyż przepis jest błyskawiczny i w dodatku z moimi ulubionymi porzeczkami (nie miałam dziś dostępu do świeżych porzeczek więc zrobiłam z zapasów mrożonych). Poza tym, użyłam mąki orkiszowej zamiast zwykłej, na wierzch każdej muffinki dodałam jeszcze borówki z własnego ogródka i dosłownie na 15 min przed przyjściem gości muffiny wjechały na stół:) Jeśli zdecydujecie się na przepis radziłabym podwoić porcję, bo z tej podanej w oryginale wyszło mi 10 muffinek (wg. przepsiu miało wyjść 12) ale myślę, że to i tak mało jeśli w domu mamy kilkoro gości.
Dzielę się zatem paroma fotkami i zachęcam do wypróbowania przepisu, szczególnie tych którzy jeszcze nigdy muffinek nie piekli bo sztuka to wcale nietrudna:)
 
"Suszki" z mojego ogródka, które same się wysiały z zeszłego roku
Pozdrawiam wszystkich tu zaglądających i udanego tygodnia!

czwartek, 21 lipca 2011

Niedokończone zdania....

Do zabawy w "niedokończone zdania" zaprosiła mnie Iza z Domowego Zakątka co nie ukrywam jest dla mnie dość trudnym zadaniem bo o wiele łatwiej jest mi pokazywać wnętrza swojego domu niż swojej duszy ale jak zabawa to zabawa, a Izie nie potrafię odmówić:) A więc zaczynamy:
- Nie wiecie, że czasami bywam...straszną racjonalistką,
- Straszliwie boję się... ciężkich chorób i braku perspektyw na polepszenie sytuacji,
- Mam obsesję na punkcie... dziecięcych ubranek, książek, pokoików itp, a także wnętrz utrzymanych w stylu wiejskim,
- Nie wytrzymam bez...celu w życiu,
- Mogłabym mieć nawet 1000...rustykalnych domowych akcesoriów: dzbanków, haftowanych ściereczek, pościeli, fartuszków, drewnianych stołeczków, emaliowanych garnuszków, itd.,
- Ślub na pewno wezmę zanim skończę... już po:)
- Oczy ze zdziwienia mi wychodzą gdy... moje dziecko buduje swoje własne zdania typu: "A teraz wszyscy polegniemy" (kiedy kładziemy się spać), lub "Rodzice, powstajemy!" (kiedy budzi nas rano:) i mnóstwo innych,
- Najgorsza rzecz na świecie to... niesprawiedliwość,
- Nienawidzę...obłudy,
- Zakupy dla mnie...są formą relaksu ale muszę się kontrolować, bo w sklepach dziecięcych tracę resztki mojego zdrowego rozsądku,
- Zdarza mi się... siedzieć przed monitorem komputera do bardzo późnych godzin nocnych lub rannych podziwiając talent i dzieła blogowych Koleżanek, od których wiele się uczę i czerpię niejednokrotnie inspiracje. Myślę, że tu następuje właściwy moment aby podziękować Wam za to, że chcecie się podzielić waszymi pasjami i zdradzacie tajniki wszelkiego rękodzieła,
- Zawsze muszę mieć... poczucie bezpieczeństwa swojej rodziny,
- Płaczę przy...góralskiej grze na skrzypcach, a kiedy grają góralskie dzieci to już ledwo nad sobą panuję i tak dzieje się podczas np. Pasterek w Sanktuarium Na Górce w Szczyrku,
- Nie lubię kiedy ktoś... udaje, że jest kimś innym niż jest,
- Nigdy...nie paliłam papierosów,
- Jestem typem...niestety pesymisty co często utrudnia mi życie,
- Przepadam za...czekoladą, cynamonem, piernikami i kawą,
 -Bardzo się tego wstydzę ale ... nie umiem i nie rozumiem w jaki sposób należy się rozliczać corocznie z Urzędem Skarbowym!
- Gdy patrze w lustro to ... widzę dziewczynę, która ma przed sobą jeszcze wiele planów i marzeń,
i stara się wierzyć w to, że zdąży je zrealizować,
- Czasem się zastanawiam co by było gdybym....nie zastanawiam się nad tym:)

To mniej więcej tyle w mojej kwestii, nic mądrego już do głowy mi nie przychodzi stąd pozostało mi jeszcze zaprosić do zabawy (o ile tego do tej pory nie uczyniły):
Pozdrawiam serdecznie i do następnego!



poniedziałek, 18 lipca 2011

Znad polskiego morza

Wakacje od kilku lat spędzamy na zachodnim wybrzeżu Bałtyku głównie ze względu na nasze Dziecię by powdychało sobie trochę jodu, posmakowało polskich ryb prosto z kutra, poczuło ten specyficzny zapach morza, posłuchało mew i szumu fal...Choć pogoda w kratkę każdy dzień spędzamy na plaży i ładujemy akumulatory na powakacyjny czas. Fajnie jest pobyć razem i nigdzie się nie spieszyć:)
Pozdrawiam ciepło!

piątek, 8 lipca 2011

Graty i kwiaty:)

Jakoś specjalnie staroci nie zbieram ale kiedy znajomi z siekierką w ręku skutecznie pozbywają się tzw. gratów ze swoich strychów, przygarniam od czasu do czasu to i owo. Tak też było z poniższym stolikiem - niegdyś toaletką babci mojej znajomej. Na razie stoi (stolik, nie babcia:) przed drzwiami wejściowymi i stanowi taką sobie letnią dekorację wespół z starymi garcami, które też ocaliłam od zagłady:)
Stolik wymaga odświeżenia; początkowo miałam w planach go pobielić ale myślę, że miałby się nijak do zakopiańskich drzwi więc nieco go tylko jeszcze postarzę (choć w obecnej wersji też nie jest taki zły). Jak nabierze mocy urzędowej wezmę się za niego:)
Doczekałam się również własnej lawendy, która już się suszy.
Zebrałam także kwiaty nagietków, poobrywałam płatki i suszę z przeznaczeniem na domowej roboty mydełka ale o tym w osobnym poście
I jeszcze trochę obejścia
Kilka dni temu otrzymaliśmy na własność zdjęcia z sesji do Werandy Country:)
Są piękne i żałuję, że nie mogę ich opublikować na blogu ale to warunek Werandy; dopiero po wydaniu numeru z naszą sesją ale kiedy to będzie - nie wiemy:( 
Tymczasem udanego weekendu a ma być bardzo upalnie!
pozdrowienia,