Obiecałam sobie, że tego ciasta nie upiekę już nigdy w życiu. Kilka dni temu, gdybym nie oddała mamie pół blachy zjadłabym wszystko sama. Za każdym razem udawałam sama przed sobą, że tylko mimochodem przechodzę koło blachy i że tym razem to już ostatni kęs:( Skończyło się jak zwykle ... jest po prostu PYSZNE!
To ciasto przypomina nieco klasyczne browni ale z krówkami. Przepis jak orientujecie się po zdjęciach pochodzi z jednej z książek Jamiego Olivera, który i mi zawrócił w głowie:) Ale o tym później, tymczasem polecam przepis bo wg mnie to najlepsze, najszybsze czekoladowe ciasto z lekko półkruchymi, lejącymi się krówkami w środku.
Ważne by nie przetrzymywać niepotrzebnie ciasta w piekarniku, nawet o kilka minut gdyż wyjdzie nam po prostu suche, a cały jego urok tkwi w lekko wilgotnym środku. Najlepsze na ciepło z gałką lodów waniliowych. Choć nie jest na pewno przykład zdrowego deseru, na samą myśl o tym smaku, mogłabym go zrobić nawet teraz:)
SUPERCZEKOLADOWE CIASTO Z KRÓWKAMI
(Jamie Oliver, Każdy może gotować, wyd.Penguin Books 2008)
Składniki
200 g dobrej jakości gorzkiej czekolady (70% kakao)
175 g masła, plus odrobina do natłuszczenia formy
120 g miękkiego brązowego cukru
100 g blanszowanych migdałów
2 łyżki kakao w proszku
szczypta soli
4 duże jajka
150 g mąki pszennej
1 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
100 g krówek (wg mnie trochę za mało, dałabym ok. 150 g)
opcjonalnie: lody waniliowe
Połam czekoladę na kawałki, wrzuć do robota kuchennego wraz z masłem, cukrem, migdałami, łyżką kakao i szczyptą soli, po czym zmiksuj wszystkie składniki, aby uzyskać gładką masę. Wbij kolejno jajka, jedno po drugim i wsyp mąkę. Ponownie miksuj, aż uzyskasz gładką masę.
Formę do pieczenia o wymiarach ok. 25 x 25 cm obficie natłuść i posyp drugą łyżką kakao. Wlej ciasto do formy, połam krówki i posyp nimi ciasto, większe kawałki wciśnij nieco głębiej. Włóż do piekarnika nagrzanego do ok. 170 stopni na 18-20 min. Po tym czasie wyjmij formę, wbij widelec i jeśli na widelcu znajdzie się odrobina płynnego ciasta ciasto jest gotowe.
Odstaw ciasto, aby trochę ostygło i podawaj na ciepło, np. z gałką lodów waniliowych:)
Nigdy nie przepadałam z gotowaniem obiadów, pieczenie, szczególnie ciastek to co innego, zawsze to lubiłam i w tej kwestii niewiele się zmieniło. Ale przychodzi taki moment w życiu, u nas nastał wraz z pojawieniem się dzieci na świecie, że gotować codziennie trzeba, rzecz jasna najlepiej zdrowe i urozmaicone posiłki. Wcześniej okres studiów, praca na trzy etaty, życie w stałym niedoczasie powodowały, że jadło się co popadło i zaczęło się doceniać domowe obiady mamy. Pamiętam, jak tuż po naszym ślubie z wielkim namaszczeniem wspólnie ugotowaliśmy sobie fasolkę po bretońsku. Stała w wielkim garze na kuchennym blacie tak długo, aż fasolka puściła pędy! Nigdy nie zapomnę tego widoku:)
Powoli z roku na rok, metodą prób i błędów uczyłam się gotować mniej lub bardziej wyszukane potrawy ale bez entuzjazmu, aż do niedawna, kiedy przez przypadek zobaczyłam w jednym z programów kulinarnych Jamiego Olivera. I przepadałam. Sama Nigella nie wzbudza we mnie takich pozytywnych emocji jak ten ponoć najsłynniejszy kucharz na świecie, o którym głośno już od lat nastu. Ja go dopiero odkrywam. To człowiek, który od najmłodszych lat przez wiele godzin dziennie pracował w pubie u swojego ojca, co jak słusznie zauważa dla współczesnych, leniwych brytyjskich nastolatków byłoby niemożliwe. Znany z mocnych słów krytyki pod adresem Brytyjczyków, którzy codziennie karmią siebie i swoje dzieci śmieciowym jedzeniem, stara się zaszczepić pasję gotowania nawet u ludzi, którzy nigdy w życiu nie włączyli kuchenki. To tak w absolutnym skrócie bo o nim samym można by było pisać w nieskończoność, zresztą chyba wszyscy go znamy już dosyć dobrze:) Oczywiście jak każdy celebryta ma pewnie tyle samo zwolenników co i przeciwników, jego programy i książki to już jeden wielki biznes. Mnie przekonuje jednak jego niesamowity entuzjazm i chęć spełnienia swego rodzaju misji by ludzie zaczęli gotować najpierw w domowym zaciszu, a potem być może wspólnie ze znajomymi. Wierzę, że jest prawdziwy:) I już ostatnie słówko - dlaczego kupiłam tą książkę? Przejrzałam wszystkie dostępne w księgarni, mniej lub bardziej świeże wydania ale ta jedna wydawała mi się najbardziej zbliżona do moich gustów kulinarnych i tego co mam w lodówce. Praktycznie nie ma w niej składników nie do zdobycia w zwykłym supermarkecie, a sporą większość mamy na co dzień w domu. Po drugie te przepisy są bardzo realistyczne:) Do tej pory wszystko co zrobiłam z powyżej książki wyszło genialne, np. ta zupa ziemniaczano - porowa, niby nic wielkiego ale z dodatkiem selera naciowego wyszła boska:) Do tego grzanki i zupa krem na dwa dni gotowa:)
Kiedy potrawy, których dopiero się uczę wychodzą, smakują i chce się do nich powracać, mam ogromny apetyt na więcej. Testowanie nowych przepisów to niejako realizacja mojego noworocznego postanowienia (choć nigdy takowych nie podejmowałam bo ich nigdy nie dotrzymywałam:) Ale tym razem zadziałało:)
"Niniejszym obiecuję, że nauczę się jednego przepisu z każdego rozdziału tej książki" to zdanie widnieje na jednej z pierwszych stron książki Jamiego. Po pierwszym, drugim, kolejnym udanym przepisie, który wylądował na naszym stole, mam ogromną chęć nauczyć się wszystkiego:) I nie tylko z książek Jamiego, mamy sporo wyśmienitych polskich książek kucharskich, nie wspomnę już o naszych śląskich, regionalnych przepisach, które tylko czekają by je wypróbować. Ale piszę to wszystko tylko po to, by zachęcić do podjęcia kulinarnych wyzwań te dziewczyny, które tak jak ja nie są jeszcze master chef'ami w swojej kuchni:) Nigdy nie jest za późno na gotowanie, ja zaczęłam po trzydziestce:)
Dobrej nocy!
ps.1 upieczcie koniecznie czekoladowe ciasto z krówkami:)
ps.2 - pozostając w temacie książek kulinarnych - bardzo często w mailach pojawia się to samo pytanie: gdzie w księgarniach stacjonarnych można nabyć moją książkę, podaję zatem nowe namiary, dziękuję przy okazji za nowe zamówienia i relacje z Waszych wypieków:)
Księgarnie ze ŚWIĘTAMI Z WYPIEKAMI:)
Księgarni Orbita w Rybniku, Rynek 12
Księgarni Sowa w Żorach, ul. Klimka 3
Księgarnia Hocus w Żorach, ul. Moniuszki 3
Herbaciarnia Pani Janiny Jaworudzkiej w Żorach
Księgarnia Ariadna w Strumieniu, ul. Ks.Londzina
Księgarnia w Skoczowie, ul. Stalmacha 2
Księgarni Sowa w Żorach, ul. Klimka 3
Księgarnia Hocus w Żorach, ul. Moniuszki 3
Herbaciarnia Pani Janiny Jaworudzkiej w Żorach
Księgarnia Ariadna w Strumieniu, ul. Ks.Londzina
Księgarnia w Skoczowie, ul. Stalmacha 2
Księgarnia Piastowska w Cieszynie, ul. Głęboka
Ależ narobilas smaka na to ciasto .... jutro miałam piec zwykłego murzynka ale kto wie,czy z zakupów nie wrócę z krowkami :)
OdpowiedzUsuńChylę czoła. Ja jestem w gotowaniu tylko o stopień wyżej od Waszej fasolki :)))))
OdpowiedzUsuńSnow, nie wierzę Ci:)
UsuńJuż mi burczy w brzuchu. Chyba jutro będzie trzeba upiec czekoladowe ciach. Dziękuję za przepis :)
OdpowiedzUsuńWygląda i brzmi pysznie...niebezpiecznie pysznie ;-)!
OdpowiedzUsuńjak tylko przestanę karmić piersią to będzie pierwsze ciasto które upiekę:) teraz niestety nie mogę ze względu na dietę gdyż synek jest obserwowany w kierunku AZS..ale potem nadrobię:)
OdpowiedzUsuńanutka, współczuję. Ja nadal karmię piersią ale jem absolutnie wszystko, na szczęście Kalinie to nie przeszkadza ale pamiętam, że z Frankiem nie było tak łatwo. Powodzenia!
UsuńKochana dobry temat jak dla mnie:) jestem troszkę przed 30, ale pomimo tego, że lubię gotować czy piec to wciąż się uczę to robić. Nie raz ciasto mi nie wychodziło, czy średni obiad zrobiłam. Co do ciasteczek to chyba jestem mistrzynią w ich robieniu:) Muszę sobie zakupić tą książkę, jak piszesz, że fajne i proste przepisy się w niej znajdują. Bo marzy mi się robić smakowite obiadki i pyszne desery, a ciacho u Ciebie wygląda super!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Patrycja:)
Patrycja, gotowanie zaczyna wciągać jak potrawy, które przygotowujesz zaczynają wychodzić, zresztą sama wiesz:) Ja nadal wolę piec, piec i jeszcze raz piec ale przełamałam w końcu strach przed nowymi kulinarnymi wyzwaniami:) Książkę polecam bo ją wypróbowałam, inaczej bym o niej nie pisała. Wiesz, kilka dni temu zakupiłam inną kulinarną książkę znanej blogerki kulinarnej, która gotuje na Kuchnia + i nic mi z niej nie wychodzi:( Może taka cielepa jestem a może po prostu przepisy nie są dopracowane dlatego książka JO jest dla mnie zbawieniem:)
Usuńpozdrowienia,
smakowicie się prezentuje... ostatnio mam lenia na pieczenie ciast
OdpowiedzUsuńale kusisz...
OdpowiedzUsuńja nawet klasycznego brownie jeszcze nie próbowałam...a co dopiero z krówkami!
wygląda obłędnie...
a J.O. chyba się zainteresuję ;) bo i ja go jakoś szczególnie nie znam :)
No kurcze nie znam gościa, ale piszesz o nim ciekawie, muszę nadrobić brak wiedzy. Lubię przepisy takie w okół mojej lodówki, bez krabów itp . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że wszyscy już JO znają:) Podzielam zdanie, i nie dla mnie przepisy z krabami:) Polecam Ci tą książkę, jest "normalna" w odróżnieniu do książek kucharskich innych, światowej sławy kucharzy, które zazwyczaj lądują w szafie, bo nikt nie ma czasu szukać składników, których nie kupimy w pobliskim warzywniaku. pozdrowienia!
UsuńWitaj Madziu!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze całkiem niedawno posyłałam dziewczynom z mojej dawnej pracy adres księgarni i Twojej strony internetowej. Jak zoabczyły książeczkę od razu chciały ją mieć no i te nasze mazurki, które zawsze robiły furrorę.
U mnie na stronce możesz zobaczyć moje wypieki z Twojej książki.
Co do ciasta to uwielbiam takie wypieki. Moim ostatnim odkryciem było ciasto czekoladowe z cukinią ale Twoje jak tylko dorwę krówki z pewnością wypróbuję. Co do innych eksperymentów to ja od zawsze szukam i wymyślam jak tylko mam czas a teraz szaleję z kuchnią włoską rzecz jasna i właśnie zmykam do macelerii po wołowinkę na carpaccio,
Pozdrawiam.
Aga
Agnieszko, dzięki! Mazurki jak wiesz nie mają sobie równych! Mistrzostwo Świata po prostu:)
UsuńZazdroszczę Ci tych włoskich inspiracji, obiecuję, że wpadnę na bloga jak tylko się ogarnę z obiadem (dziś kotleciki w panierce od JO:)
BUZIAKI!!!
No ładnie! Nie dość, że już muszę co weekend piec coś z Twojej książki (na początku było "łeee, takie?",a teraz jest "strasznie wciągające te Twoje ciasteczka, weź je ode mnie, bo znowu zjem wszystkie", hihi - mąż),to teraz jeszcze mis serwujesz ciasto krówkowe, które to cukierki u nas wszyscy uwielbiają! A to w biodra idzie ;) Wisisz mi bieżnie do spalenia kalorii, albo więcej tu nie przyjdę ;)))
OdpowiedzUsuńJakie "łeee" Ty i tutaj piszesz:) Nie ma żadnego "łeeee", pieczemy i jemy, tak ma być:) I częstujemy znajomych:) No!
OdpowiedzUsuńKasiu, ja już "zaprzyjaźniłam" się wirtualnie z Ewą Chodakowską, mam chęci ale na razie na tym stanęło:) Ale tak jak z gotowaniem na wszystko przyjdzie czas:) Na zdrowie KASIU niech Wam idzie, nie w bioderka!
uściski,
Jak upiekę ze 3 porcje na raz, to może znajomi się kiedyś załapią ;)
UsuńWidzę, że mamy podobny tok myślenia:)
Usuńto krówkowe jest strasznie zachecające!!!!kurcze dlaczego wszystko co słodziutkie i pyszniutkie idzie w bioderka a nie na przykład na biust ;-) albo na piekne bujne włosy???
OdpowiedzUsuńheheeh, Maciejko, dobre to! Wiesz, jest mnóstwo przepisów na ciasta dietetyczne, bez cukru i ponoć są dobre:) Ja jeszcze tej umiejętności nie posiadłam a ostatnio jak upiekłam ciasto z daktylami z mąki żytniej musiałam całe wyrzucić, nie wiem co tam namieszałam ale nie dało się go zjeść:( Póki co pozostają nam kaloryczne, super pyszne ciasta, choć raz na jakiś czas:)
UsuńAle PYSZNIE wygląda!!!! Upiekę,a później min. 50 długości basenu, żeby spalić to cudo:), ale co tam, warto;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wygląda bardzo, ale to bardzo apetycznie. Ja wychodzę z zasady, że dobrego ciasta nigdy nie jest za dużo;)))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
Pychotka. Uwielbiam wszystkie nowości, a jeszcze jak są sprawdzone to 100% powodzenia.Wreszcie udało mi się kupić Twoją książkę;-))))) Przeszłam całość rejestracji z powodzeniem;-)))) Pieniążki już przelałam i teraz czekam z utęsknieniem na Twoją książkę.
OdpowiedzUsuńCałuski
Dana
Danusiu dziękuję, widzę Cię w zamówieniach:) uściski,
UsuńJa Jamie'go Olivera znam głównie z programów, których w brytyjskiej tv jest sporo. Ostatnie, popularne, to "Jamie's 30-minutes meals" i "Jamie's 15-minute meals". Te tytuły są symptomatyczne. Oliver staje na głowie, aby zachęcić rodaków do przyrządzania świeżych posiłków w domu. Pokazuje jak tanio, zdrowo i szybko ugotować dobry, zdrowy, domowy obiad. Zachęca, żeby kupować lokalne produkty, jeść "sezonowo" tzn. warzywa sezonowe, kupować mięso u miejscowego masarza itp. To się stało wręcz jego życiową misją. Szerze przyznam, że przyzwyczajenia żywieniowe Brytyjczyków są szokujące. Gotowe, mrożone porcje obiadowe, które wystarczy podgrzać w mikrofali, wypełniają kilkadziesiąt półek w każdym markecie, a koszyki i wózki są nimi wypełnione po brzegi. Choć, także dzięki Jamiemu, i innym programom kulinarnym (których w tutejszej, publicznej tv jest MNÓSTWO), gotowanie w domu staje się wręcz modne, wyznacza pewien styl i klasę! ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie, dziewczyny z pl, wychowanej (jak każdy) na domowych, mamy bądź babci, obiadach, wydaje się, że świat trochę stanął na głowie, hehe... ;) Tutaj naprawdę doceniam to, czego nauczyłam się w domu rodzinnym. Stałam się bardziej świadomą konsumentką, w pl chodzę do miejscowego warzywniaka, albo kupuję od znajomego (wtedy, kiedy z własnego ogródka już zaczyna brakować), mięso także lepiej pójść do masarni, najlepiej takiej, gdzie po południu juz brakuje towaru, a świeży jest następnego ranka, itp. Naprawdę czasami takie doświadczenia życiowe otwierają nam oczy i uczą doceniać tradycję, kulturę, w której wyrośliśmy.
Trzymam kciuki za podboje w kuchni! :) Pozdrawiam i wybaczcie ten przydługawy komentarz, tak mnie ten post "zainspirował" .... ;)
figa jak przeczytałam to co napisałaś o GB to od razu przypomniał mi się nasz pobyt w Szkocji, mieliśmy okazję tam mieszkać przez jakiś czas. Jest tak jak piszesz, obiady to głównie gotowce do mikrofali, gdyby nie imigranci brytyjska kuchnia nosiła by chyba miano mikrofalowej:) Wiesz, tam w Szkocji pamiętam jak nasi znajomi zaprosili nas na popołudniową tea z deserem, dostaliśmy (a było nas kilkoro osób) jedno jabłko podzielone na ósemki i każdy miał się poczęstować, potem były lody w salaterce, jednej salaterce a każdy dostał łyżeczkę i ta salaterka krążyła niczym fajka pokoju od gościa do gościa tak długo aż wspólnie zjedliśmy te lody:) Stąd tak pozytywnie zakręcony Jamie jest dla Wysp po prostu zbawieniem, może choć trochę uda mu się zmienić mentalność Brytyjczyków, a my Polacy nawet z podstawowymi umiejętnościami w lepieniu pierogów czy smażeniu schabowego, powinniśmy się czuć dumni:)
UsuńDzięki za opinię, pozdrawiam i dalszej twórczej, zdrowej kuchni Ci życzę tak daleko hen za morzem:)
Ach, ta "gościnność" Wyspiarzy ;) Moi sąsiedzi naprawdę są zszokowani, że mam małe dziecko i piekę placki i jeszcze do tego ich częstuję ;) Robię to dość często, tak jestem przyzwyczajona i nauczona. Pytają skąd mam tyle energii i czasu. Cóż, na pieczenie ciasta na niedzielę jakoś znajdzie się zawsze czas...
UsuńSzokujące jak duży procent młodych ludzi jest leniwych ... Powiedz mi, jak Jamie jest odbierany w samej GB bo czytałam, że Brytyjczycy mają mu za złe ciągłą krytykę ich nawyków żywieniowych?
UsuńHm, najbardziej podpadł rodzicom podczas programu (także w tv), który miał na celu poprawić jakość żywności podawanej w szkołach. Wiadomo, od najmłodszych lat uczyć zdrowego żywienia Kierował się tymi samymi zasadami, co zawsze: świeże, lokalne, zdrowe jedzenie; wylicza ile państwo wydaje na leczenie chorób związanych z niewłaściwym żywieniem, otyłością i chorobami pochodnymi.Wyobraź sobie, że rodzice protestowali przeciwko temu programowi, podrzucali dzieciom fast foody na lunch. Skarżyli się, że dania są niesmaczne, że dzieci nie chcą ich jeść i chodzą głodne. Jasne, że nie wszyscy mieli takie podejście, ale to, że znalazła się spora grupa przeciwników, już daje do myślenia. (Podobny program był przeprowadzony przez Jamie'go w USA, no i tam to już naprawdę była afera). Poza tym, jest celebrytą, nie da się ukryć i głównie z tego punktu jest oceniany, raczej negatywnie, niestety. Zresztą specyfika tego społeczeństwa jest doprawdy zadziwiająca. Mają bardzo "olewatorski" (przepraszam za słowo) sposób bycia. W bardzo wielu dziedzinach, żywienie jest jednym z nich. Kochają swoje fish&chips, te "obiady" jedzą w samochodach zaparkowanych przy chodniku, z papieru, w który zawinięte są "take-away" (dania na wynos). To jest codzienność. Ja tego nie znoszę, nie mogę tego zaakceptować, tej ich bylejakości. Magdo, nie uwierzyłabyś co jedzą dzieci w przedszkolach...włos się jeży na głowie! (w miejscowym - prywatnym: frytki, pizza, "beans on toast - no to jest chociaż warzywo, lody co drugi dzień, itp.) I Jamie właśnie na to zwraca uwagę, wytyka palcem ich złe przyzwyczajenia, ale oni go mają za nadąsanego pana z telewizji, który nie rozumie zapracowanego i zmęczonego pracą obywatela. I zaczęli go ignorować.
UsuńNa co ja zwróciłam uwagę, to faktycznie świeże mięso, ryby i warzywa są droższe niż ta wysokoprzetworzona żywność. Droższa nie znaczy jednak że nie stać kogoś na kupowanie takich produktów.
Nie spodziewałam się, że w szkołach też tak jest ... no ale nawyki żywieniowe kształtuj się już od najmłodszych lat więc co się dziwić, że w GB jest tak jest. Ale postawa rodziców wobec żywienia swoich dzieci jest już dla mnie kompletnie niezrozumiała, nie wierzę, że nie wiedzą co zdrowe a co nie i świadomie "trują" swoje dzieci. Ja mam wrażenie, że czasem my matki (piszę tutaj o nas w PL) trzęsiemy się aby nasze dzieci choć jabłko, marchewkę zjadły na co dzień, kupujemy jajka od gospodarza, staramy się codziennie gotować by było świeżo itd, i cały czas się martwimy i tak czy aby dobrze robimy.... Oglądałam kiedyś program Jamie'go, w którym wywiadu udzielała matka, która nigdy swoim kilkuletnim dzieciom nie ugotowała obiadu, zawsze take away, zawsze na plastikowych talerzykach, zawsze w folii...byłam przekonana, że to na potrzeby programu tak wymyślone, że to na pewno nieprawda a jednak.... z jednej strony dzieci w Afryce, baaa nawet niedaleko nas umierają z niedożywienia z drugiej strony w krajach gdzie kasy pod dostatkiem będą umierać z powodu otyłości i chorób z nią powiązanych. Pisałaś, że żywność zdrowsza jest droższa, u nas podobnie ale jak mówi sam Jamie - lepiej wydać na porządne jedzenie niż na kolejny nowy telewizor:) figa, mogłabym tak pisać z Tobą i pisać bo temat dla mnie ważny, jest tyle do zrobienia w tej kwestii... Dobrze, że Ty sobie sama gotujesz i dajesz może choć najmniejszy impuls innym do podjęcia się gotowania. Dziękuję za tą rozmowę i powodzenia!!!! Masz zamiar wrócić do kraju?
UsuńTak, chcemy się trochę dorobić ;) i wracamy. Mamy oczywiście mnóstwo obaw, ale na razie trzymamy się planu. Ja miałam zupełnie inne wyobrażenie o GB, marzyłam, żeby tu przyjechać, odkąd zetknęłam się z językiem i kulturą (książki itp.) Społeczeństwo brytyjskie jest bardzo zróżnicowane (ale nie poróżnione, co ważne).
UsuńA te wszystkie złe nawyki żywieniowe, o których słyszałaś, to prawda...
Rozumiem, wszystkiego dobrego i oby plany się zrealizowały:) pozdrowienia serdeczne ślę!
UsuńLubię obserwować ludzi tutaj, mam małe zacięcie socjologiczne, kiedyś nawet myślałam o tym kierunku studiów, potem miał być dyplom z HR, ale wyszło inaczej... Jednak zainteresowanie jest żywe. Na przykład tv oglądam także z tego powodu - przecież to jakby lustro współczesnych społeczeństw.
UsuńO nawykach żywieniowych, o trybie życia, o konsumpcjonizmie i marnotrawieniu jedzenia - tematy te są także dla mnie ważne. Jamie Oliver baaaardzo zwraca uwagę na te zagadnienia - jako jeden z wielu, ale wydaje się, że on jest niesamowicie zaangażowany osobiście. Sam jest ojcem czwórki dzieci i stąd także mocne słowa kieruje do rodziców.
Jeszcze jeden ciekawy aspekt związany ogólnie z rynkiem żywności - Brytyjczycy mają obsesję na punkcie dat przydatności produktu do spożycia. Nazywa się to "shelf life" i każdy produkt w sklepie musi być oznaczony konkretną datą ważności. Jest to pułapka, w którą ja w pewnej chwili zaczęłam wpadać, ale w porę się opamiętałam i kieruję się teraz bardziej zdrowym rozsądkiem. Wiąże się z tym kolejny problem - wyrzucanie TON jedzenia.
Mogłabym tak wymieniać z Tobą poglądy, widzę, że temat jest nam obu bliski.
Z pozdrowieniami z bardzo deszczowej Anglii :)
Może jeszcze kiedyś uda Ci się wrócić do HR?
UsuńNie wiedziałam, że to shelf life, znałam tylko expiry date, dzięki za info:) Wiesz, czasem się zastanawiam jak JO godzi to wszystko co robi właśnie z życiem rodzinnym, prawie w każdym programie odwołuje się do swojej żony:) Jestem pod jego wielkim wrażeniem.
A zazdroszczę Ci łatwego (tak myślę) dostępu do prawdziwych angielskich herbat! I do scones! Zbieram się juz od dłuższego czasu żeby je zrobić:) Pozdrowienia dla ciebie, u Was deszczowo a u nas na Śląsku iście wiosennie!
Na karierę w HR chyba jestem już za stara... zresztą pochłania mnie życie rodzinne i mała E.
UsuńHerbaty uwielbiamy! Nie wiem czy masz na myśli Twinnings, czy jeszcz jakieś inne?
Gwoli wyjaśnienia "shelf life" określa, jak długo produkt zachowuje odpowiednią świeżość, (np. pomarańcza na półce w temp. pokojowej zacznie się psuć po 10 dniach) a wybita na opakowaniu "expiry date" wynika jakby z powyższego, (trochę chyba na namieszałam... :D)
Scones nie należą do moich ulubionych, natomiast lubię inny "all time favourite" muffiny z borówkami :)
Polecam wypróbuj przepis na scones z tej strony: http://www.bbcgoodfood.com/recipes/4622/classic-scones-with-jam-and-clotted-cream
Twinnings, Asda, Yorkshire i parę innych, mam wrażenie że są inne niż te dostępne w Polsce, nawet Tetly jest inne.
UsuńRozumiem z shelf life:)
Dzięki za namiary na scones, na pewno skorzystam, muffiny z borówkami próbowałam jak na razie tylko od dorotus z mojewypieki i były jak zresztą wszystko u niej - pyszne:)
dobrej nocy i dzięki:)
Madziu, ja do J.O. mam słabość od kilku ładnych lat ;)
OdpowiedzUsuńMogę śmiało powiedzieć, że uwielbiam tego faceta :))))
Gdy miałam jeszcze tv kablową, namiętnie oglądałam jego programy kulinarne.
Później dostałam od męża pierwszą książkę i przepadłam jeszcze bardziej :)
Obecnie mam wszystkie jego książki, które bardzo często przeglądam dla czystej przyjemności :)
Uwielbiam gotowanie Jamiego z kilku powodów....widać, że kocha to co robi... pasja w całej rozciągłości, jest pozytywnie zakręconym facetem, gotuje z łatwo dostępnych produktów, pokazuje jak gotować, szybko, zdrowo i sezonowo.
Włoska wyprawa Jamiego, to chyba moja ulubiona seria, zwłaszcza program :)
Odcinak w którym mała dziewczynka uczy go jak robić makaron, bawi mnie za każdym razem :)
Mogła bym tak długo pisać ale widzę że Ty już mnie rozumiesz ;)
Madziu, życzę Ci samych miłych kulinarnych doznań z J.O. bo to wspaniały kucharz.
Pozdrawiam :)
Masz rację Kasiu, ja przewertowałam książkę już kilka razy i wciąż nie mam dosyć, od jego programów jestem uzależniona:) Mnie szczególnie ujmuje seria odcinków o jego sieci restauracji Fifteen, w których uczy trudną młodzież gotować, jego zmagania z nimi, chęć niesienia pomocy, szukanie sponsorów itd itp. powodują że czuję wielki szacunek dla jego działań.
Usuńuściski,
Myślę, że jest cudownie pyszne. Muszę spróbować. A Twoja książka leży na zaszczytnym miejscu, by ciągle po nią sięgać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Edyta!
UsuńPodziwiam! Tyle pyszności! Myślę, że moja pasja do gotowania przyjdzie z czasem, gdy już moja rodzina będzie kompletna i będę miała własną kuchnię :) Wtedy wykorzystam każdy Twój przepis :) Pozdrawiam i zapraszam http://ku-polechtaniu-duszy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZrobiłam to pyszne ciasto, ale chyba o 5 minut za długo przetrzymałam w piekarniku i wyszło za suche :/
OdpowiedzUsuńAniu, na pewno tak było, tak jak pisałam w poście, nawet kilka minut ma znaczenie, wszystko zależy od piekarnika, najlepiej sprawdzić już po 15-18 minutach czy pozostaje miękkie w środku, lejące i wyjąć natychmiast. Mi też za pierwszym razem wyszło troszkę za suche ale i tak go pochłonęliśmy:) powodzenia!
Usuńu Ciebie na blogu jak zwykle ciepło i domowo, uwielbiam tu zaglądać.. A zupa porowo - ziemniaczana wygląda super! Właśnie lubię takie przepisy, niezbyt wyszukane, w miarę proste i smaczne, więc ta książka pewnie by mi się spodobała.. aż sobie o tym gościu poczytam.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Kobieto kochana, jak Ty piszesz. Przecież ja muszę po krówki jechać teraz koniecznie. Ja też uwielbiam tego gościa. Jego programy zarażają i to nie tylko gotowaniem, pieczeniem, ale i chęcią na wszystko. Zaintrygowało mnie jeszcze coś, mianowicie...czy Ty jesteś z okolic Rybinka i Żor?
OdpowiedzUsuńTak:):):)
UsuńKochana,jak mam ochotę na słodycze, to wpadam do Ciebie ;) I dzisiaj też się nie zawiodłam - gotowy przepis do wypróbowania :) Przyznaję też, że zachęciłaś mnie, aby wzbogacić moją kuchenną biblioteczkę o książkę Oliviera. Miłego gotowania :)
OdpowiedzUsuńupiekłam dziś ciasto. Narobiłaś mi smaka. Właśnie się nim delektuję.... Też bym dała więcej krówek. Dziewczyny dajcie podwójną porcję. Wszystkim życzę smacznego. Warto zrobić.
OdpowiedzUsuńDzięki za info:) Podwójna porcja i to najlepiej ciągnących się krówek:)
Usuńpozdrowienia,
mniam, pycha!, rzadko coś oprócz biszkoptu i rogalików czynie, ale dzisiaj przy niedzieli upiekłam, i nie ma... przepyszne!
OdpowiedzUsuńTo ciasto musi być pycha! Co do pieczenia to mam tak samo- mogę upiec wszystko na słodko i wytrawnie, ale do gotowania miłością nie pałam. Choć przypuszczam, że też będę musiała to polubić ;)
OdpowiedzUsuń