Obserwatorzy

poniedziałek, 10 marca 2014

Mamo, nudzi mi się!

Paradoksalnie najwięcej czasu mamy dla dzieci kiedy .... chorują :( I to chyba jedyny pozytywny aspekt chorób wszelakich, głównie przyniesionych ze środowiska przedszkolnego, które tuż u progu wiosny systematycznie co roku przechodzi nasz Franek. Tym razem mieliśmy dla siebie pełne dwa tygodnie, które staraliśmy się spędzić w miarę twórczo i atrakcyjnie, oczywiście w domu bo o wyjściu gdziekolwiek nie było mowy :( Zazwyczaj już po paru dniach chorowania Franek odzyskuje siły i zaczyna marudzić z nudów stąd powstało co następuje :) 
 Szalenie proste w swojej formie żaglowce..
 ze skorupek orzechów włoskich, wykałaczek, plasteliny i resztek materiałów powstała cała flota, która dopłynęła nawet do najdalszych zakątków wanny:)
 
A owe żaglowce stworzyliśmy pod wpływem serii filmów edukacyjnych dla dzieci, które myślę są Wam znane, przynajmniej jeden z nich:) Pamiętacie ze swojego dzieciństwa Było sobie życie? Ja do dziś pamiętam żyły pełne chodzących ludzików - czerwonych krwinek z transportem banieczek tlenu na plecach, dłuuuugo wierzyłam w to, że tak właśnie jest w moim organizmie:)
Jeśli chodzi o bajki i filmy dla dzieci to póki co mamy nad tym pełną kontrolę i od zawsze staraliśmy się w domu oglądać bajki, które wniosą coś pozytywnego w świat naszego dziecka, pobudzą go do twórczego myślenia i działania. Zdaję sobie sprawę, że brzmi to zbyt idealistycznie ale w tej kwestii tak właśnie robimy (w innych aspektach wychowawczych ponosimy czasem małe porażki:( Na szczęście nasze dziecko nie jest uzależnione ani od tv ani od gier komputerowych a bajki, które chciałabym Wam polecić naprawdę uwielbia, zresztą my też:)
No więc wspomniane żaglowce to spontan po obejrzeniu serii filmów pt. Byli sobie podróżnicy (wszystkie autorstwa Alberta Barille), traktującej o małych i wielkich odkryciach geograficznych, począwszy od pierwszych żeglarzy, Wikingów i skończywszy na współczesnych nam podróżnikach.
 
Pozostając pod wrażeniem podróżników przemierzających najdalsze zakątki Ziemi oglądamy na Mapach jak mogły wyglądać ich wyprawy. Koło tego albumu przechodziłam wielokrotnie zastanawiając się nad jego zakupem ale po recenzji Izy z Domowego Zakątka nie miałam już wątpliwości. Mapy, autorstwa Aleksandry i Daniela Mizielińskich są nie tylko pięknie wydane ale mają też ciekawe opisy i wyjątkowe rysunki, które zachęcają dzieci do czytania i oglądania.
 
Dowiemy się z nich min tego gdzie na świecie pije się słoną herbatę z mlekiem, gdzie mężczyźni farbują włosy na jaskrawoczerwony kolor :), gdzie znajduje się odcięte od świata i niezbadane dotąd jezioro itd. itp.:) Generalnie naprawdę wyjątkowy album dla dzieci, w którym oprócz podstawowych informacji geograficznych znajdziemy również masę ciekawostek.  
 
Wracając do tematu, dla chłopców (a może i dziewczynek:) interesujących się kosmosem mamy Był sobie kosmos:) I choć Franek patrzy w ekran jak zaczarowany mam przeczucie, że temat jest jeszcze dla niego za trudny. To seria bajek dla nieco starszych dzieci, tak mi się przynajmniej wydaje:)
I moja własna, prywatna retrospekcja w czasy dzieciństwa ale i najulubieńsze jak na razie filmy Franka to rzecz jasna Było sobie życie:), które zaraz po Dzieciach z Bullerbyn zajmują zaszczytne miejsce w naszych  domowych zbiorach dvd:) To takie must have jeśli chodzi o filmy dla dzieci :)
To niewiarygodne w jak przystępny sposób autorowi filmów udało się przedstawić funkcjonowanie organizmu ludzkiego jeśli 6 latek w pełni rozumie zachodzące w nim procesy. Dwa dni temu podczas moich kolejnych eksperymentów kulinarnych (w następnym poście być może więcej na ten temat:) po raz pierwszy w życiu przecięłam pod skosem opuszek palca tak głęboko, że miałam wrażenie, iż doszłam do samej kości. Brudny z mięsa nóż wszedł w palec jak w masło... Wiedziałam, że rana jest głęboka ale nie sądziłam, że będzie krwawić tak długo bo aż dobę ... ale nie o tym rzecz będzie tylko o reakcji Franka na to zdarzenie. Tuż po przecięciu bał się czy nie pojawi się tężec i pocieszał, że mam się nie martwić bo moje białe krwinki na pewno poradzą sobie z zarazkami. W całej tej niewątpliwie zagmatwanej sytuacji z Kalinką przyczepioną do kostek, krwią lejącą się strugą na kuchenny blat i Frankiem wyjaśniającym mi proces reakcji obronnych organizmu, byłam naprawdę pod jego wielkim wrażeniem:) 
 
Zachęcam gorąco do obejrzenia tych serii filmów i choć jedyną wadą jest ich cena na pewno pozostawią w małych główkach dzieci o wiele więcej przydatnych informacji niż niejedna bajka o niczym. Co więcej, do filmów powyżej można dokupić również gry planszowe, posiadamy i polecamy Było sobie życie :)
O ile aktualnie mamy problem ze spokojnym zagraniem od początku do końca choć jednej gry planszowej bo Kalina jak mały odkurzacz jest wszędzie, o tyle w ramach małej reorganizacji naszego rodzinnego czasu ustaliliśmy, że w każdą sobotę wieczorem zrobimy sobie mały seans filmowy z Frankiem. Wygląda to tak, że Franek przygotowuje sam bilety do "kina", sam wybiera bajkę lub film z dostępnych w domu, ja zajmuje się popcornem:), Tata kąpie Kalinkę, usypiamy ją i zasiadamy tylko z Frankiem przed ekranem. Oczywiście są dni kiedy z różnych przyczyn plan nie działa ale mam poczucie, że Frankowi odkąd narodziła się Kalina brakowało tych chwil tylko z nami. Piszę o tym, bo od pewnego czasu szukam pomysłów na usprawnienie rodzinnego życia, a dokładniej na lepsze zarządzanie czasem, który uciekał gdzieś przez palce. Chciałabym napisać kiedyś o tym więcej bo to absolutnie temat rzeka, a wszyscy nasi znajomi, którzy mają dzieci borykają się z problemem braku czasu. Chętnie też poczytam jak to jest u Was, jak radzicie sobie z podziałem obowiązków, wspólnym spędzaniem czasu itd. Do tej pory dzięki Izie z Domowego Zakątka (która na pewno dla wielu z nas jest niedoścignionym wzorem Mamy z niekończącą się energią, głową pełną pomysłów i ogromnymi pokładami cierpliwości), trafiłam na blog Mądra Miłość, który dał mi wiele do myślenia. To blog, gdzie nie ma za dużo psychologicznej teorii (której w dużej mierze nigdy nie rozumiałam:) za to jest wiele praktycznych przykładów jak radzić sobie z codziennymi problemami. To tak bardzo ogólnikowo, polecam się wczytać, mnie Marta wciągnęła, na całego:) Za co jej serdecznie dziękuję bo kilka jej pomysłów w sprawach planowania i przemyślanej organizacji dnia, tygodnia, miesiąca już przetestowałam i zadziałały:)
A teraz coś do poczytania dla dzieci, takich jak Franek, który składa sylaby i jest o krok od  samodzielnego czytania. Czytamy mu bajki od zawsze, przeważnie wieczorem, zaczęliśmy od baśni, później była fascynacja przygodami Franklina, Muminków z Buką, której się naprawdę bał :(, Bolkiem i Lolkiem, Krecikiem czy nawet kontrowersyjnym Koszmarnym Karolkiem. O reszcie bajeczek i opowiadań już nawet nie wspomnę bo nie sposób ich wymienić. Ale do nauki samodzielnego czytania polecam serię książeczek, której tylko niewielką część dziś pokażę. Okazała się bowiem najbardziej skuteczna.
 
Książeczki z serii Czytam sobie, wyd. Egmont, oferują nam trzy poziomowy program nauki czytania dla dzieci. Każdy poziom to rzecz jasna inny stopień trudności, w poziomie nr 1 mamy np. krótkie zdania, ćwiczenia głoskowania i od 150-200 wyrazów w tekście, poziom np. 3 to już od 2500-3000 słów czy alfabetyczny słownik trudnych wyrazów. Przetestowaliśmy na Franku i polecamy z czystym sumieniem:) .
 
 Bardzo motywująco na dziecko działają naklejki i dyplom sukcesu, które znajdują się na ostatnich stronach książeczek - to taka namacalna nagroda za trud poniesiony w składaniu bardzo przecież trudnych liter:)
A i rysować czy malować lubimy kiedy sporo czasu trzeba spędzić w domu. Nie wszystkie jednak dzieci przepadają za rysowaniem, szczególnie chłopcy i powiem trochę przekornie, że im się nie dziwię jeśli owo rysowanie ma się ograniczać jedynie do kolorowania gotowych już kontur rysunku. Może i ćwiczą dzięki temu swoje zdolności manualne ale co poza tym? Osobiście nie lubię zadań typu: pokoloruj obrazek :( Co innego jeśli oprócz bawienia się kolorem trzeba jeszcze trochę pomyśleć i mieć z tego niezłą zabawę! Takie ćwiczenia, którymi jesteśmy ZACHWYCENI oferują książeczki z serii Myślanki, wyd. Ośrodek Twórczej Edukacji Kangur.
Książkę tą Franek dostał od mojej przyjaciółki już ponad rok temu, do dziś do niej wracamy, wykorzystujemy pomysły na nowo i zamawiamy kolejne. Dlaczego są takie dobre? Bo dzięki świetnie opracowanym ćwiczeniom zachęcają do myślenia, bo zamiast "tylko" kolorować czasem musimy coś dolepić, coś wyciąć, zrobić dziurę by zobaczyć swój pokój z innej perspektywy, pomyśleć czym mogą być sofy, łóżka i kanapy w naszym domu (zdjęcie poniżej) i nazwać je, o czym teraz mogą rozmawiać nasze buty w szafie, itd. Te ćwiczenia aż się chce wykonywać razem z dzieckiem i zapewniam, że nie jest to ukryty w poście tzw. product placement :) Te książeczki nie potrzebują marketingowej reklamy:)   
Prace Franka, te mniej i bardziej udane :) zbieram do teczek ku pamięci jego samego i potomnych ale i zawieszamy je sobie na ścinach tworząc małe wystawy, które od czasu do czasu zmieniamy. Ta poniżej jest tylko tymczasowa, planuję jeszcze dokupić kilka ramek w innym kolorze niż białe ale to dopiero po malowaniu ścian, do których zabieramy się już od kilku ładnych lat:)
 Uwielbiam ten rysunek :)
Od czasu do czasu bawimy się różnymi masami plastycznymi, popularnymi plasto - ciasto, piankami, zwykłą plasteliną czy masą solną. Ostatnio ciekawe masy plastyczne miała w swej ofercie Biedronka, powstały poniższe zwierzątka i nasza rodzina z Kalinką z butelką:) Zbieramy te wszystkie manualne wytwory dziecięcej wyobraźni do pudeł, koszyków, segregatorów i powoli już brak na to wszystko miejsca, a Franek dopiero w zerówce...
 
 
Nie przytłaczając już tym przydługawym postem dla wszystkich szukających inspiracji jak fajnie bawić  się z dziećmi w domu, polecam link do strony Moje dzieci kreatywnie, który też został mi zresztą polecony:). Mnóstwo pomysłów do wykorzystania w domu, kiedy być może już brak nam twórczej inicjatywy, a przyznaję szczerze, że są takie dni i wówczas mam wrażenie, że nic mądrego już nie wymyślę. Dobrze, że mamy blogi i wyjątkowych ludzi, którzy chcą dzielić się swoimi pomysłami :) Jeśli znacie linki do podobnej tematyki dzisiejszego posta, będę wdzięczna za podpowiedzi.
Do następnego! Kulinarnie będzie:)
Magda



17 komentarzy:

  1. http://mamablizniacza.blogspot.com/
    Dzisiaj czytelniczka poleciła mi tego bloga. Rzeczywiście są tam fajne pomysły na zabawy z dziećmi. Zwłaszcza podoba mi się globus z filcowymi kontynentami.
    Cieszę się, że mogę troszkę być dla Was inspiracją. Ty też jesteś dla nas i bardzo Ci za to dziękuję!
    Mam nadzieję, że już jesteście zdrowi.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Iza, na pewno odwiedzę stronę. Mnóstwo pomysłów zostało zrealizowanych w dużej mierze dzięki TWOIM wpisom:) Dobrze się tak wzajemnie pozytywnie motywować, o to chyba powinno chodzić w tym całym blogowym świecie:) Uściski!
      ps. fartuszek (trochę inny) już nabyłam:)

      Usuń
    2. Jestem zachwycona Waszą galeryjką i tymi cudnymi pracami.

      Usuń
  2. Madziu polecam Wam jeszcze książeczki, które teraz ukazały się w biedronce do nauki czytania. Bajki mamy Wrony i pierwsza część Bajki krasnoludka Bajkodłubka. Są w dobrej cenie. Normalna to 35 a można je kupić po 18 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, będę ich wypatrywała:) Pozdrawiam Was serdecznie.

      Usuń
  3. Mój synek też od tygodnia choruje i siedzi w domu. Słońce takie piękne na dworze, że aż trudno wysiedzieć. Organizujemy czas i jak się lepiej czuje, że nie leży w łóżku z gorączką, to robimy różne rzeczy: malowanie farbami, plastelina, ciastolina i tym podobne:) Synek bardzo lubi prace manualne i ze zwykłego pudełka po doklejaniu i docięciu, domalowaniu potrafi wyczarować fajne rzeczy. Długo by o tym pisać...
    Serię ,,Było sobie życie,, znam i mojemu synkowi też przypadła do gustu. Ostatnio ,,przerabialiśmy,, układ krążenia i pytaniom nie było końca:)
    Zaciekawiły mnie książeczki do nauki czytania, syn jest na etapie składania sylab, poszukam ich.
    Pozdrawiam i życzę synkowi szybkiego powrotu do zdrowia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeke, duuużo zdrowia dla synka zatem! Najgorzej jak pogoda ładna, dzieci się bawią za oknem a trzeba siedzieć w domu....A książeczki polecam, nie są przeładowane, w miarę szybko dziecko je czyta i ma satysfakcję, że już przeczytało CAŁĄ! książeczkę:)
      pozdrowienia!

      Usuń
  4. ja siedziałam z córcią miesiąc !!
    fajne pomysły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :( tak na dobrą sprawę by się do końca wyleczyć i u nas tak trzeba było zrobić bo po przyjściu do przedszkola po paru dniach obcowania z kaszlącymi i kichającymi dziećmi choroby często powracają:(

      Usuń
  5. Piękne łódeczki! Wsiadłabym na taką i popłynęła na koniec świata!
    Bajki z serii "Było sobie życie" są super! I postanowiłam jeszcze przed narodzinami syna, że to będzie nasza bajka ;) Muszę kupić taką ładną serię jak Twoja! A jeśli chodzi o czas, to takie domowe kino to świetny pomysł! Nic więcej nie pomogę, bo synal jedynak i malutki jeszcze :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś w tym jest,że kiedy dziecko choruje siedzimy z nim całymi dniami, tulimy, gramy,czytamy,itd poświęcamy swój czas, który na te chwilę został nam dany .... i mimo,że katar, gardło,temperatura to ja miło wspominam swoje chorowanie z dzieciństwa .... mam nadzieję,że mimo wszystko ciepło będzie wspominał ....
    Oby jednak jak najmniej chorowania !

    OdpowiedzUsuń
  7. Podpowiedziałaś wiele fantastycznych pomysłów i książek. Pamiętam Było... z moich czasów, bo bardzo lubiłam tą bajkę, a teraz przypominam ją sobie dzięki młodej, bo właśnie bierze na przyrodzie o ciele człowieka i przy okazji to sobie ogląda.

    OdpowiedzUsuń
  8. U nas ostatnio z chorobami lepiej. Tylko uszy, ale tak lekko, więc Madzia chodzi do przedszkola. Obym nie napisała tego w złym momencie...
    Książki, o których piszesz, jeszcze nie dla mojej córy, ale już niedługo na pewno. Zaczynamy też grać w gry, choć tak jak u Ciebie mała, starszej psuje zabawę. Organizacja czasu, tak jak piszesz to temat rzeka :).

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam takie dziecinne wytworki- są jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne. Też mamy niezłą kolekcję a jakże:-) A Twój portret jest naprawdę "the best":-) i jakie podobieństwo;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super bardzo lubię wykonywać takie prace z dzieciakami w przedszkolu :) pozdrawiam i zapraszam na candy

    OdpowiedzUsuń
  11. Z wielką ciekawością przeczytałam Twojego posta! Ależ kopalnia inspiracji!
    "Mapy" z pewnością zakupię, choć nasz Synek jeszcze ciut za mały (2,5 roczku), ale za jakiś czas książka będzie jak znalazł. Wydaje się fantastyczna!
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń