Obserwatorzy

środa, 12 listopada 2014

Życie, po prostu

 Miło mi poinformować, że dziś w najnowszym, świątecznym wydaniu Mojego Mieszkania ukazał się materiał z nami i naszym domem w bożonarodzeniowych klimatach:) Zdjęcia autorstwa Asi z Green Canoe, nad którymi pracowałyśmy w środku lata tego roku. Dziękuję ogromnie za fajną przygodę jaką jest sesja i współpraca z magazynem!
 
 Przy okazji - dostarczyłam także "świeże" książki do księgarń, o których wspominałam w zeszłym roku tutaj klik. Są także dostępne w sklepie internetowym w prawym bocznym pasku bloga. Zapraszam!
Październik jak zawsze miał być piękny - w jesiennych klimatach, w ogrodzie pełnym dyni, w cudnej zazwyczaj jeszcze pogodzie - w tym czasie obchodzimy już od siedmiu lat urodziny Franka. Wszystko zapowiadało się dobrze ...lecz nie do końca tak było. Ale zanim coś więcej na ten temat kilka urodzinowych fotek, które w tym roku przygotowaliśmy w indiańskich klimatach na życzenie samego Solenizanta:) Najpierw zrobiliśmy zaproszenia w formie tipi, które bardzo przypadły dzieciom do gustu. 
 
Urodziny dla koleżanek i kolegów z klasy Franka po raz pierwszy zorganizowaliśmy w Miejskim Domu Kultury przede wszystkim ze względu na ilość dzieci i fachową oprawę całej imprezy, ja przygotowałam na ową okoliczność tylko wypieki, był więc tort chałwowy, który upiekłam wg przepisu Olgi Smile, z opłatkiem i kolorowymi drażetkami wokół, drobne ciasteczka, ciepłe lody i inne pyszności. Obfitość atrakcji przygotowanych przez prowadzących, niespodzianki, moc emocji jakie dzieci przeżywały (jeśli jesteście z okolic Bielska polecam bez wahania grupę Pozytywka) przyczyniły się do... jak to określił Franek - najlepszych urodzin w Jego życiu:) Fajnie:)     
Były też rzecz jasna urodzinowe muffinki dla grupy małych modelarzy, z którymi Franek bardzo się związał szczególnie po Jego największym życiowym osiągnięciu:w zawodach w Toszku gdzie został II Wicemistrzem Polski modeli latających sterowanych mechanicznie. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem tego co zrobił kiedy wypuszczał w niebo model większy od niego, a osiągnął jeden z najlepszych wyników:) Zresztą był tam najmłodszym zawodnikiem. Ten sukces byłby niemożliwy gdyby nie ogromna pasja Jego nauczyciela i opiekuna grupy, który był kiedyś również nauczycielem Tomka. To wyjątkowy człowiek, rzec by można: takich ludzi już nie ma...
 
A potem zaczął się sezon na dynie, te poniżej to ostatnie zbiory Hokkaido, jak dla mnie najlepszej dyni jaką wyhodowałam. Przede wszystkim jest pyszna, cudnie pomarańczowa, z mięką skórką, którą nie trzeba nawet obierać po upieczeniu, łatwa w uprawie i baaardzo zdrowa. Zaczęłam znów gotować zupy kremy z dużą ilością imbiru, papryki,curry. Dynie (pokrojoną w większe kostki) zawsze najpierw podpiekam na papierze w piekarniku nagrzanym do ok. 180-200 stopni ok. 20min, później w zależności od potrzeb zazwyczaj miksuję na gładko i wykorzystuję pulpę np. do pieczenia muffnek lub ciasteczek, pozostałą pasteryzuję w słoikach na zimię.
Niedawno wypróbowałam przepis na ciasteczka dyniowe  - mięciutkie w środku, lekko korzenne, bardzo długo utrzymujące świeżość. W oryginalnym przepisie podane są z lukrem ale bez niego wydają mi się jeszcze lepsze. Jeśli lubicie ciasto marchewkowe to te ciasteczka przypadną Wam do gustu.

Przepis zaczerpnęłam z Your Homebased Mom.
Składniki podane są w tzw. cups, jedna miarka cup ma 250ml, żeby zaoszczędzić sobie czasu wiecznego przeliczania produktów czy ważenia, a często korzystam z blogów zagranicznych, zakupiłam stosowne miarki, ostatnio fajne do nabycia w moim ulubionym sklepie Duka. Jeśli macie ochotę na te ciasteczka podaję przepis wg cups-filiżanek:

Ciasteczka dyniowe
Składniki
 1 filiżanka masła
pół filiżanki brązowego cukru
pół filiżanki białego cukru
1 filiżanka puree dyniowego
1 jajko
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
2 filiżanki mąki
1 łyżeczka sody
1łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
pół łyżeczki soli
Lukier
3 łyżki masła
pół filiżani brązowego cukru
1/4 filiżanki mleka
2 filiżanki cukru pudru
Utrzyj masło i cukier, dodaj dynię, jajka i wanilię a na koniec resztę składników. Za pomoca łyżeczki uformuj małe "kupeczki" na papierze do pieczenia. Masa jest dosyć klejąca i być może nie uda nam się za każdym razem zrobić idelanie okrągłych ciasteczek ale nie o to tutaj nam chodzi:) Pieczemy ok. 15 min w temp. 180 stopni. Piekłam z teermoobiegiem, ciasteczka ładnie rosną.
Lukier: roztapiamy masło i dodajemy brązowy cukier, mieszamy tak długo aż uzyskamy gładką masę. Dodajemy mleko i cukier puder, miksujemy na gładką masę. Ostudzone ciasteczka smarujemy lukrem i pozostawiamy do wysuszenia. Smacznego!
 Kolejny przepis z dynią w roli głównej zaczerpnęłam z książki "Ciastka i ciasteczka" Beaty Woźniak, muffinki są pyszne:) Zrobiłam wersję lux z polewą czekoladową i maleńkimi dyniami, które ulepiłam z masy marcepanowej. Przepis prosty i szybki:
Muffinki z dynią
Składniki:
50 dag dyni bez skóry
1 szklanka mąki pszennej
1/2 szklanki oleju
2 jajka
4 łyżki cukru pudru
2 łyżki brązowego cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu 
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
Przygotowanie:
Dynię pokroić w kawałki, ułożyć na blasze wyścielonej pergaminem i piec ok. 20-30 min w temp. 180-200 stopni. Wystudzić, zmiksować na puree.
W misce wymieszać mąkę, cukry, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i sól. Jajka zmiksować z dynią i olejem, wsypać składniki sypkie i wymieszać. Ciasto przelać do foremek, piec ok. 25 min (do tzw. suchego patyczka), ostudzić. Polecam:)
 
A potem nastał czas napięc, stresu, smutku, strachu i choć prawie wszytsko dobrze się skończyło w głowie pozostały obrazy, ułamki sekund tamtych chwil i oczywista prawda, że co ma być to i tak będzie.U mnie, podobnie jak u mojej mamy wszytsko zaczyna się od snu, pewnego, schematycznego, który powtarza się za każdym razem kiedy dzieje się coś złego. I tym razem tez tak było i gdybym sama tego nie doświadczyła nie uwierzyłabym nikomu kto zapewniałby mnie, że wierzy w sny. Ja wierzę, niestety...
Zdarzyło się wiele nieprzyjemnych sytuacji, najgorsza jednak była ta związana z naszą córeczką. Kalina  upadła tak nieszczesliwe, że głowę miała skręconą w stosunku do tułowia chyba o 180 stopni. Stałam obok niej kiedy to się stało, gdy podniosłam Ją z podłogi nie reagowała na mnie, wisiała mi na rękachach jak roślina, patrzyła w jeden punkt. Nie jestem w stanie opisać co czułam w tym sekundach, wszytskie myśli na raz wypełniały moją głowę, to było najgorsze doświadczenie w moim życiu. Po kilku minutach zaczęła kontaktować, w tym czasie zdążyłam już zadzwonić po pomoc, moje auto po wypadku, Tomek w delegacji, ja sama z dziećmi. Pomogło nam wiele osób, począwszy od samej podróży do szpitala skończywszy na opiece w szpitalu. Jestem im dozgonnie wdzięczna. A samo dotarcie do szpitala jak się okazuje nie jest takie proste: w naszym miejskim szpitalu lekarz pediatra całe badanie Kaliny ograniczył do hasła: AKUKU! i powiedział, że powinniśmy wiedzieć, że z urazami to od razu mamy jechać do kolejnego szpitala. Zapakowaliśmy Kalinę do auta i pojechaliśmy następne 30km do następnego szpitala, tam już nikt nie bawił się z nami w Akuku, zbadano dziecko, zostaliśmy na obserwacji, nic poważnego się Kalinie nie stało. To tylko szybka relacja z tego zdarzenia, faktycznie trwało to dla mnie wieczność i kosztowało sporo nerwów. Ktoś powie: "życie"...... czasem się zastanawiam ile takich i jeszcze trudniejszych sytuacji przede mną....
Obecnie dzieci chorują, mamy w okolicy prawdziwą plagę wirusa, jesteśmy w domu i tworzymy by jakoś przejść ten czas. Wzięliśmy się za masę solną, zabarwiliśmy ją barwnikami spożywczymi na różne kolory i powstały mniej lub bardziej udane prace. Kalinka jest jeszcze na etapie kiedy o ile nie zje tej masy:) o tyle lubi rozcierać ją między palcami lub na blacie.

 Zrobiliśmy głównie koraliki na bransoletki - to będą prezenty bożonarodzeniowe dla dziewczynek w naszej rodzinie, serduszka i inne zawieszki na prezenty, Franek zrobił lampkę do roweru! i świecznik dla Babci:)
 
W masie, która nam została dzieci odcisnęły swoje dłonie, powiesiłam je na ścianie na pamiątkę, na odwrocie widnieje data powstania.
 Od jakiegoś czasu intensywnie korzystam z pomysłów na zabawy typu DIY z dziećmi na przeróżnych blogach, również zagranicznych, np. tutaj wypatrzyłam pomysł na sówki, które oprócz elementu mocowania wstążki w skorupce orzecha są szalenie proste do wykonania, Franek był zachwycony:)
 Przy okazji zrobiliśmy kolebkę z niemowlęciem, którą natychmiast zaopiekowała się Kalina:)
 Jesteśmy już także na etapie robienia kartek świątecznych, które mam nadzieję pokazać za jakiś czas, i choć myślimy już o Adwencie, samych świętach, urodzinach Kaliny, to mam wrażenie, że żyjemy jednak tylko dniem dzisiejszym starając wycisnąć się z niego tyle ile się da bo przecież jutra może już nie być. Brzmi zbyt pesymistycznie...wiem ale realnie. Do następnego zatem! Dziękuję za pamięć!!!
Magda


44 komentarze:

  1. Madziu zacznę może od tego że i ja miewam takie dziwne sny ...i zawsze a to zawsze coś się dzieje...Twardo stąpam po ziemi a jednak ...
    Niezmiernie się cieszę że ani Tobie ani Kalince nic się nie stało...chociaż wszystko co opisałaś wyglądało bardzo poważnie. Przytulam Was obie mocno...
    Musisz być dumna z Franusia, ma niecodzienne zainteresowania i jest ogromnie zdolny :). Wspaniały chłopiec...Twoje święta są cudne i w gazecie i na żywo ...kocham do Was zaglądać bo (Ty wiesz już o tym jesteś mi bliska) ...
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, dziękuję! Jeśli ktoś nigdy nie doświadczył takich snów nie zrozumie, ja od razu czuję, że coś jest nie tak, są to wyjątkowe sny....
      Franek jest bardzo specyficzny, lubi broić ale jak już się do czegoś zapali to przeważnie idzie mu dobrze:) W tym wypadku przez głowę by nam nie przeszło, że zostanie wicemistrzem Polski:) dziękuję za komentarz, ściskam mooocno!

      Usuń
  2. Czytałam z przejęciem cały wpis.. zacznę od tych "przyjemniejszych" wiadomości, otóż w końcu ukazało się nowe MM, dobrze wiedzieć, bo czekam na nie już dłuuugo, żeby zobaczyć z Twoim domkiem Madziu artykuł, także jutro w pociągu będę miała lekturę do czytania, bardzo sie ciesze i gratuluje! Piękne wypieki u Ciebie jak zwykle.. te muffiny zachwycają! zaproszenia dla dzieci i prezenciki z masy solnej są cudowne, jesteś prawdziwie kreatywną mamą :) ale końcówka wpisu mnie przeraziła.. Prawdziwe koszmary przeszłaś.. nie dziwne, że masz takie a nie inne przemyślenia, dziś jesteś a jutro może Cię już nie być, takie to nasze życie nieodgadnione.. ale już dobrze, że wszystko się dobrze skończyło. Ja również wierzę w sny, że mają nam nieraz coś ważnego do powiedzenia. Pozdrawiam Cię Madziu serdecznie, trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fibbi, wiesz cały numer MM jest jakiś wyjątkowy, może dlatego że świąteczny ale bardzo mi się podoba, miłego czytania zatem! Cieszę się, że ta nasza pseudo twórczość Ci się podoba:) I tak jak piszesz, teraz to już tylko cieszę się, że jest w miarę ok i na pewno bardziej świadomie patrzę na dzieci, przecież Kaliny mogło już nie być.... powtarzam sobie to codziennie i doceniam każdą chwilę. Pozdrowienia!

      Usuń
  3. Najlepsze życzenia dla Franka i oczywiście GRATULACJE!!!!!
    U nas pracownia modelarska działa od wielu lat. Mój mąż zna ją od dziecka, choć od dawna woli latające oryginały no i oczywiście silniki odrzutowe. Od lat wdycham kurz lotniska i zadzieram głowę do nieba:)))

    Pozdrawiam ze słonecznego Poznania, PA !
    Tomaszowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomaszowa, nie wiedziała, że Wy też z tych "latających" jesteście! Super! Ta pasja jest jak narkotyk, u nas z pokolenia na pokolenie:) Pozdrowienia!

      Usuń
  4. Podziwiam i dziękuję za inspirację! :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Z niecierpliwością czekam na każdy wpis, a podczytuję Cię już ponad rok :) Gratulacje dla Franka - to spory sukces :)
    I choć napisałaś, że kończysz dość pesymistycznie, to niestety - takie jest życie. Choć sama bym była przerażona tak jak Ty, wiem, że takie rzeczy się zdarzają i dziękuję Bogu, że mnie, póki co omijają. :)
    Madziu (moja imienniczko i koleżanko po fachu nauczycielskim) życzę Wam dużo ciepło i zdrowia :)
    Zapraszam do mnie - mmszczescia.blogspot.com

    Pozdrawiam
    Mahda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magda, niby to wszystko przecież wiemy, wiemy że życie, że los, że przecież nie zawsze jest dobrze a jednak kiedy coś złego się dzieje nigdy nie jesteśmy na to przygotowani. Człowiek jednak pokornieje i uświadamia sobie, że może to znak aby zwolnić, cieszyć się tym co ma, być może to banalne stwierdzenie ale tak jest.... Dziękuję za zaproszenie, już wpadam!

      Usuń
    2. Oj rozumiem Cię bardzo. Rozum mówi jedno a serce, uczucia coś zupełnie innego. Ja właśnie staram się cieszyć tym co mam :)
      MM już mam - jak tylko zobaczyłam u Ciebie, że już jest, po pracy pobiegłam do kiosku. Przyjrzałam tylko póki co :) Ale doskonale pamiętam tez numer albo MM albo Werandy Counrty, kiedy zobaczyłam Wasz dom pierwszy raz. Pamiętam, że w fundamentach jest też obrączka Twojego męża :) Zsunęłam mu się podczas wylewania, czyż nie? :)
      Pozdrawiam serdecznie :)
      M.

      Usuń
    3. Magda, to była Weranda Country, nasza pierwsza sesja:) I było dokładnie jak napisałaś, podziwiam za pamięć!!! Do dziś obrączka leży gdzieś głęboko w betonie....czasem się zastanawiam czy oby ten mój Tomek tego specjalnie nie zrobił:):):)

      Usuń
    4. A ja jadąc dziś do pracy (tym razem busem, zatem czas na przemyślenia poranne) uświadomiłam sobie, że czytam Was dłużej, bo pamiętam wpis o narodzinach Kalinki :)
      Nieustannie się zachwycam i czerpię inspiracje. No i gratuluję sesji w MM. Pamiętam jak ją opisywałaś :)
      Pozdrawiam serdecznie.
      M.

      Usuń
  6. Kochana, dwa lata temu podobnie kończyłam rok. Najpierw mnie i syna potrącił samochód a po miesiącu Antek też sie bardzo niefortunnie przewrócił - obraz jak u Ciebie. Zeszły rok był zupełnie nijaki a ten to jedno wielkie pasmo szczęścia i sukcesów. Aż mi urodzonej realistce trudno w to wszystko uwierzyć. Życzę Wam więc powrotu do stabilizacji bo cała reszta już nie do nas należy ale po takich doświadczeniach to może być tylko lepiej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tez jestem realistką z przewagą na pesymistkę:( Współczuję Ci doświadczeń z zeszłego roku. Ja ustawiłam się teraz tak, że niczego nie oczekuję, planuję ale z dużą dozą prawdopodobieństwa że może nie pójść po mojej myśli, wówczas rozczarowanie już tak nie boli. Pewnych zdarzeń jednak jak pisałam nie da się oswoić choćbyśmy nie wiem jak się hartowali.....Dziękuję za dobre słowo, pozdrowienia!

      Usuń
  7. Rany, włosy mi się na rękach zjeżyły! Nie zazdroszczę Ci przeżyć, bo na pewno przeżyłaś to bardziej niż opisałaś. Mam nadzieję, że już wszystko będzie w porządku :)
    Jutro z rana jadę do lekarza, to przebiegnę do autobusu koło kiosku i będę miała co czytać - gratuluję kolejnej sesji i jak zwykle podziwiam wszystkie Twoje zdjęcia. Książkę kupiłam w zeszłym roku, pożyczyłam przyjaciółce i nie mogę doprosić się o zwrot (bo piecze coś z niej właśnie! ), wiec przynajmniej wiem, co dostanie na Gwiazdkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, gazetka wyjątkowo piękna (i to bynajmniej nie ze względu na naszą sesję), choć musisz mieć na uwadze, że ja nienormalna jestem jeśli chodzi o klimaty około świąteczne:) Ale mnie uradowałaś odnośnie książki! Nawet nie wiesz jak fajnie się czyta, że książka "żyje" a nie jest jedynie łapaczem kurzu. Udanych wypieków zatem Dziewczyny! buziaki!

      Usuń
  8. Dzisiaj juz czytałam i od razu was i wasz ciepły dom poznałam :):):)

    A zaproszenia genialne, oryginalne, bardzo mi sie podobają!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) mi też się te tipi podobają choć nie mamy już an jednego w domu, wszystko rozdaliśmy... pozdrowienia!

      Usuń
  9. INFO!
    Proszę o ponowny kontakt Joasię, która pisała do mnie niedawno maila w spr okapu kuchennego, nie zdążłam odp. na maila a skasowałam wszystkie:( Czekam na kontakt,

    OdpowiedzUsuń
  10. Madziu! Dobrze, że to wszystko szczęśliwie się skończyło... aż mnie ciarki przeszły po plecach jak to przeczytałam. Współczuję Ci bardzo, bo na pewno dużo zdrowia Cię to kosztowało....
    W sny i ja wierzę i to bardzo. Nie raz przepowiedziały mi miłe albo i nie -wydarzenia. Często zaglądam też do sennika i je interpretuję.
    Madziu masz cudowne dzieci! Franuś to dopiero zdolniacha!
    Jutro biegnę rano po MM - koniecznie!
    Przesyłam mnóstwo pozytywnej energii!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, wiesz....długo zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle pisać o tym na blogu, to bardzo prywatne jednak sprawy są i bardzo, bardzo emocjonalne, to nie przepis na kolejne ciastko ani dekoracja ale wydaje mi się, że za mocno to we mnie siedzi by o tym nie powiedzieć głośniej... przede wszystkim o tym, że choć byśmy nie wiem jak się starali nie uchronimy dzieci przed wszystkim, jak Kalina upadła stałam obok niej tylko tyłem! Dosłownie 10 cm za nią.... Dobrze wiedziec, że też wierzysz w sny:) Dziękuję też w imieniu Franka! Uściski!!!

      Usuń
  11. Gratulacje!!! Z samego rana dzisiaj podziwiałam!
    A tipi - przecudne!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzirka tez jestem z siebie/nas dumna, że zrobiliśmy te tipi, trochę roboty z tym było:) pozdrowienia!

      Usuń
  12. Przepiękna sesja w magazynie..kazdy drobiazg krzyczy do wyobraźni odbiorcy..życzę dużo zdrowia i niech rok zakończy się Wam tak radośnie i spokojnie, jak na stronach pisma...pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Madziu, jestem przerażona tym co Was, Ciebie spotkało... To chyba najgorsze co może się zdarzyć, to widzieć swoje dziecko w takim stanie... Ale wiem, że musimy sobie z tym dać radę. Dowiedziałam się o tym dwa razy, raz ratując syna gdy się zadławił maleńkim kawałeczkiem ogórka, miałam wtedy już problem żeby go nosić na rękach, a wywrócić do góry nogami i wytrząsnąć ten fragment całe szczęście mi się udało. Drugą sytuację miałam gdy mały przechodził operację... Straszne rzeczy nas spotykają, ale powodują, tak jak napisałaś, że łatwiej jest nam doceniać "dziś". Cieszę się, że wszystko jest z Kalinką w porządku. Zdrowiejcie Kochani, a twórzcie dalej, bo cudne rzeczy robicie! Ściskam mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dziękuję Dziewczyny! Anka, też przechodziliśmy przez coś podobnego z Kaliną, zakrztusiła się kredkami!!! Franek przez całe swoje życie nie wziął do buzi nic oprócz jedzenia (ale jak piszesz tym też oczywiście można się zakrztusić) natomaist Kalina je wszystko, nawet ostatnio mase solną! Muszę ją mieć 100%czasu na oku, nie da się jej na sekundę zostawić. O operacji mi nawet nie mów, jestem nieufna w stosunku do lekarzy po wielu perypetiach z nimi a jesli chodzi o dzieci to już w ogóle:( Dziękuję za komentarz, wszystkiego dobrego dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie święta latem. Gratuluję publikacji a także życzenia urodzinowe dla Franka i gratulacje za zdobycie wicemistrzostwa Polski. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana moja! Serce wstrzymało się, gdy czytałam o upadku Kalinki! jakie to wielkie szczęście, że tak to się skończyło, ale wyobrażam sobie ile Ciebie nerwów ta cała sytuacja kosztowała... czasami wystarczy tak niewiele..., by wszystko się zmieniło.
    Jeśli chodzi o sny, to moja mama ma takie, brr
    Życzę wam spokoju, zdrówka i wszstkiego naj, naj
    Pozdarwiam cieplutko
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, dzięki! No takie to już to nasze życie.... Twoją książeczkę macam codziennie i kombinuję już co z niej zrobię na święta:) Pozdrowienia!

      Usuń
  17. Witaj, napisałam wczoraj komentarz nawet chyba jako pierwsza i coś go " zjadło", ale co tam. Po pierwsze to życzę Ci spokoju i żeby omijały was wszystkie złe zdarzenia bo limit juz zdecydowanie wyczerpałaś. Moge sobie wyobrazić jak to wszystko bardzo przeżyliście, szczególnie upadek Kalinki bo sama jestem mamą i to mamą panikarą więc nawet niewielkie urazy przeżywam bardzo. Ciszę się, że się podzieliłaś z nami swoimi w sumie osobistymi przeżyciami, ale to dobrze bo może to przyniesie Ci ulgę, a z drugiej strony osoby, które czytają bloga mogą namacalnie przekonać się że Wasze życie to nie jest wyłącznie pasmo szczęśliwości, że też macie problemy i nie ma co zazdrościć bo jesteście takimi samymi ludźmi jak my. Po drugie jeszcze raz gratuluje sesji i cóż...czego się można było spodziewać... no wiadomo, że rewelacji bo już sama zapowiedź wyglądała cudnie. Ja pamiętałam, że teraz będziecie w mojej ukochanej gazetce i już rano z językiem na brodzie biegłam do kiosku. Bajka, ten klimat - mimo, że to lato - no rewelacja jednym słowem. Po drugie nowy banerek - cała Ty, Twoja natura, pasja - bardzo fajny pomysł. I w ogóle ciesze się, że mogłam przeczytać kolejny Twój post. Bardzo serdecznie pozdrawiam, a Kalinkę proszę ucałować w stópkę. No i oczywiście gratulacje dla syna zwycięzcy. Taki maluch a taka pasja. Pięknie. Dobra już kończę. Ila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ILA, tym bardziej dziękuję, że chciało Ci się po raz drugi tyle pisać:) Podobnie jak Ty panikara jestem jesli chodzi o dzieci ale z nimi naprawdę nigdy nie wiadomo, szczególnie jeśli urazy trafiają w głowę. Dziękuję Ci za to co napisałaś o nas, że jesteśmy po prostu normalni (mam taką nadzieję:), blog to takie miejsce gdzie sami decydujemy się na ile info możemy sobie pozwolić, co ujawnić a co nie, nie wiem jak Ty ale ja zazwyczaj staram się nie mówić za wiele o bardzo prywatnych sprawach ale wypadek Kaliny i mój za bardzo na mnie wpłynął i wpłynie pewnie też poniekąd na specyfikę bloga .... zresztą już od dłuższego czasu pozostaję jakoś na uboczu, już nie ekscytuję się tak jak kiedyś zakupem nowych gadżetów do domu, coraz więcej uwagi kieruję na inne sprawy i chyba w tym kierunku już pójdę. Bardzo ujął mnie Twój komentarz, dziękuję i całuję Kalinkę w stópki najmocniej jak potrafię:) - ona to lubi bo zawsze się "nastawia", raz jedna stópka a potem druga:) Franek też dziękuje, właśnie wrócił z modelarni:) Buziaki!!!!!!

      Usuń
  18. Kochana wiem co czułaś, miałam niestety podobne doświadczenie. Syn jechał z dziadkiem rowerem ale na bagazniku. Jak wyjężdzali z lasu przytrzymał sie tych słupków co nie pozwalaja na wjaz samochodem i spadł na głowę....zaczęły sie wymioty...strach..przychodnia ...karetka...szpital...na szczęście miał lekkie wstrząśnienie głowy tylko albo aż ....ileż my rodzice trosk, zmartwień ale i radości przeżywamy wpisane to w BYCIE NIM :)
    Gratuluje publikacji również:) masz wspaniałą rodzinę i piękny dom:) no i swoje wnetrze piękne choć Cię nie znam ale myślę że jesteś fantastyczną osobą . Pozdrawiam Monia

    OdpowiedzUsuń
  19. Gratuluję publikacji w MM :) jest magiczna !!!!
    Współczuję natomiast tych okropnych przeżyc i życzę by omijały Was takie sytuacje szerokim łukiem :((((((( całe szczęście obie jesteście całe i zdrowe :)
    pozdrawiam i zycze zdrówka
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  20. Madziu kochana nawet nie chce myslc co czulas w chwili trzymania Kalinki bezwladnej na recach.....czlowiek zawsze boi sie takich momentow w zyciu, cale szczescie, ze wszystko ok.... i jeszcze wczesniej ten wypadek....kurcze czasami tak jest,ze zawisaja nad nami ciemne chmury, ale trzeba wierzyc, ze niebawem wzejdzie slonce....musze kupi gazetkę, a ciastecka dyniowe sliczne:)) Nie wiedzialam,ze masz tak zdolnego synka -gratulacje dla Franka, ale pewnie talent i pasje po tatusiu odzidziczył-super;)))pozdrawiam cie bardzo cieplo i zycze tylko szczesliwych chwil;)))

    OdpowiedzUsuń
  21. Sesja w gazecie prześliczna. No cóż dużo mówić - u Was zawsze jest prześlicznie. Nie zazdroszczę ostatnich ciężkich chwil. Wiem jak to jest, bo mój szkrab jest 2 miesiące starszy od Kalinki. I wiem jak ciężko jest Go upilnować. Dzieciaki są wszędzie i jedna chwila wystarczy by mogły zrobić sobie krzywdę. Mam nadzieję, iż już będzie tylko lepiej i wszystko się dobrze zakończy. Jak to ładnie napisałaś - samo życie. Wszyscy tego doświadczamy. Życzę dużo optymizmu i uśmiechu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Gratulacje dla Franka z okazji urodzin i dużych osiągnięć w modelarstwie! Musi być bardzo szczęśliwym chłopcem, że ma takich rodziców, którzy wyprawiają mu takie szumne urodziny:) Artykuł i zdjęcia Waszego domu w gazecie bardzo mi się też podobają. Dom macie bardzo klimatyczny. A co do tych przykrych i strasznych wydarzeń...współczuję. Moja młodsza ma 16 m-cy, wspina się wszędzie i tak sobie pomyślałam co bym wtedy czuła gdyby takie coś nas spotkało. Przerażające. Dobrze że z happy endem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Madziu bardzo mi przykro, że mieliście tyle nieprzyjemnych chwil i doświadczeń. Z całego serca gratuluję sesji w MM. Kupuję co miesiąc i podziwiałam z zachwytem. Bardzo się cieszę i pozdrawiam Was serdecznie!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  24. Madziu bardzo Ci współczuję tych przeżyc, ja też z tych wyczulonych na dzieci...jak z nimi pracowałam i zdażył się jakiś wypadek to dotykało mnie to bardzo.
    Sesji Ci bardzo gratuluję, lubię ten Wasz cieplutki i rodzinny dom:) pięknie jest:)
    a synkowi gratulacje składam, fajnie że ma pasję:)
    pozdrowienia ciepłe ślę:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Właśnie dzięki sesji w moim mieszkaniu trafiłam na Pani blog I będę zaglądać jak najczęściej. Kuchnia wspaniała bo jak to określił mój mąż taka ciepła i prawdziwie domowa. A kredens obłędny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  26. Madziu...Cieszę się, że jesteście cali i zdrowi po mimo tego cholernego pecha. To prawda, że nigdy nie wiadomo co będzie i jak będzie. Mój Kacper niedawno omal nie udusił się cukierkiem będąc u kolegi. Schodził po schodach. Szczęście w nieszczęściu, że ojciec kolegi wiedział jak udzielić pierwszej pomocy duszącemu się dziecku. Kiedy to do mnie dotarło w nocy "co by było gdyby", płakałam jak bóbr i nie mogłam przestać. Teraz staram się być "lepszą mamą i tak jak piszesz- "korzystać z każdej wspólnej chwili.
    Madziu widzę jak pięknie promujesz swój domek i wszystko to co kochasz. Podziwiam Ciebie i to co pokazujesz. Twoje ciepełko domowe i Asi talent do pokazywania detali, Wasze zarażanie pasją i pięknem- to nie mogło wyjść inaczej jak PERFEKCYJNIE! Pozdrawiam Cię i posyłam buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję Dziewczyn, że zechciałyście podzielić się swoimi doświadczeniami, jak by nie było trudnymi. Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak u Ciebie pieknie ! Cudowna Kobieta i cudowna Mama! Wspólczuję Ci ogromnie przeżycia z Córeczką. Wyobrażam sobie co czułaś, bo ja miałam też podobne przeżycie. Podałam mojej ośmiomiesięcznej córeczce zamiast syropu na kaszel swój robiony w aptece specyfik na grzybicę. Stały obok siebie w podobnych butelkach. Pędziliśmy do szpitala przez miasto z kolejnie nieodpowiedzialną prędkością, a dla mnie ta podróż trwała wieczność. na szczęście skończyło sie na podaniu mleka, ale stres nie do opisania! Dobrze, że z Kalinką wszystko dobrze się skończyło, dużo zdrówka Jej życzę a Tobie jak najrzadziej a najlepiej wcale proroczych snów. Magda :-)

    OdpowiedzUsuń